Prof. Bohdan Szklarski: Profesor jest niesterowalny

2010-05-18 4:00

Ostre słowa prof. Bartoszewskiego w ramach kampanii PO komentuje ekspert ds. kultury politycznej Prof. Bohdan Szklarski.

"Super Express": - Przez ostatnie lata przekonywano nas, że agresywną stroną sporu politycznego jest PiS. W ostatnich tygodniach agresja kipi raczej po stronie Platformy…

Prof. Bohdan Szklarski: - Tak, ale proszę zwrócić uwagę, że ostra jest nie tyle retoryka polityków, ile grupy okołopolitycznej, jak podczas spotkania w Łazienkach. Podobnie po stronie PiS. Taktyka wyborcza PiS i pewna łagodność zdaje egzamin. I w odpowiedzi na to druga linia wokół PO zaczyna zaostrzać ton kampanii. A chodzi oczywiście o sprowokowanie prezesa Kaczyńskiego.

Przeczytaj koniecznie: Michał Karnowski: Merytoryczne wejście nastąpi przed drugą turą wyborów

- "Prowokowaniem prezesa" trudni się ostatnio najchętniej prof. Władysław Bartoszewski. Czy jego słowa o Kaczyńskim, który "ma doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych, natomiast nie ma doświadczenia bycia ojcem czegokolwiek" lub te porównujące go do nekrofila nie były przekroczeniem granic kultury politycznej?

- Były przesadą, ale prof. Bartoszewski jeszcze jako minister spraw zagranicznych używał określeń przesadnych. To, że zdarza mu się coś powiedzieć szybciej niż pomyśli, dziwiło właśnie w roli szefa dyplomacji. Musi zdawać sobie sprawę z tego, że liczy się miejsce i otoczenie, w którym to mówi. To, że jest kojarzony z Platformą. I nie ratuje go asekuracja wyrażona w słowach, że mówi to jako "wesoły, sklerotyczny staruszek".

- Mówi pan, że profesor szybciej mówi, niż myśli. Pytany o swoje słowa brnie jednak dalej, broniąc swojego języka.

- To jest jakaś słabość prof. Bartoszewskiego, który nie zawsze umie zachować się odpowiednio i z pełną świadomością tego, że jego słowa padają na użytek publiczny. Że nawet to, co mówi w gronie "swoich", jest dostępne dla wszystkich. Słysząc te słowa albo Andrzeja Wajdę mówiącego o "wojnie domowej", PiS może zacierać ręce.

- Politycy widząc, że któraś z wypowiedzi im szkodzi, mogliby zwrócić prof. Bartoszewskiemu uwagę, że pewne rzeczy autorytetom nie przystoją. Tymczasem posłowie PO cieszą się, że to "fantastyczne wypowiedzi", bo "profesor jest naturalny".

- Nie sądzę, żeby Władysław Bartoszewski był w ogóle sterowalny. Gdyby nawet ktoś powiedział mu, żeby na jakiś czas powstrzymał się z wystąpieniami, to takie uzgodnienia na pewno by wyszły. I media pisałyby o cenzurowaniu bądź manipulowaniu tą postacią. Hamowanie też może nie być sprzyjające. Czasami, przyjmując poparcie jakiejś postaci, politycy muszą liczyć się z tym, że przyjmują ją niestety z całym dobrodziejstwem inwentarza. Politycy PiS zapewne też nie byli zachwyceni wypowiedziami prof. Staniszkis o związanych z Katyniem problemach w życiorysach przodków adwersarzy PiS. Polityka to sfera ryzyka. I jeżeli kogoś poprze Doda albo Jola Rutowicz, to politycy niekoniecznie mogą te osoby kontrolować.

- Po prof. Bartoszewskim spodziewamy się jednak czegoś więcej niż po Joli Rutowicz…

- Ależ niekoniecznie! Oczywiście nie wydaje mi się, żeby profesor siedział wieczorami w domu i przygotowywał te swoje wystąpienia, ciesząc się, że może czymś zaszokować. Czuje jednak, że jest na to zapotrzebowanie. Że nudny, profesorski ton nie będzie zauważony. I myślę, że może mieć z tego frajdę. Może sobie pofolgować, nie dbać o reakcję. Nie ubiega się o żaden urząd i w nieskrępowany sposób komentuje rzeczywistość. I pojawia się może nawet poczucie, że za te słowa się nie odpowiada. Ale w kampanii jednak one nie pozostają bez śladu.

- Czy wypowiedzi senatora Kutza, Andrzeja Wajdy czy prof. Bartoszewskiego nie zaszkodzą PO w tej kampanii?

- Zdecydowanie mogą zaszkodzić. One mogą podobać się zadeklarowanym zwolennikom, którzy uznają, że trzeba jakoś ten PiS wyciągnąć z rogu na ring. Tyle że tu chodzi o głosy osób niezdecydowanych. I PiS na pewno to wykorzysta. Platforma budowała pewien wizerunek i teraz pojawia się problem odbierania jej jako partii nieprzewidywalnej. Wyborcy mogą zobaczyć, że PO potrafi być agresywna, małostkowa i złośliwa. A więc zupełnie inna, niż znaliśmy. Im gorszą twarz ma Platforma, tym lepszą "nowy" prezes Kaczyński. Pod jednym warunkiem. Że wytrzyma do końca kampanii i nie pojawią się nawet dwa-trzy głosy bijące w przeciwnika.

Prof. Bohdan Szklarski

Politolog, wiceszef katedry nauk politycznych w Collegium Civitas, ekspert ds. kultury politycznej i przywództwa