Prof. Witold Orłowski

i

Autor: Tomasz Radzik

Prof. Witold Orłowski: Nie da się obniżyć podatków w Polsce

2016-10-04 4:00

Czy zapowiedź podwyżki podatków dla bogatych Polaków to zła wiadomość dla klasy średniej i gospodarki?

"Super Express": - Wicepremier Mateusz Morawiecki ledwie został "superwicepremierem", już ogłosił plany podniesienia podatków dla bogatszych Polaków przy okazji wprowadzenia jednolitego podatku. Czy to nie doprowadzi do zniszczenia klasy średniej w Polsce?

Prof. Witold Orłowski: - Wicepremier chce, żeby najbogatsi płacili wyższe podatki. Gdyby chodziło wyłącznie o samą zmianę formy podatku, to nikt nie miałby wątpliwości, że lepiej jest mieć jeden niż kilka. W Polsce mamy mało progresywny system podatkowy. Jest to do przemyślenia, czy osoby zamożniejsze powinny płacić wyższe podatki. Tylko co to znaczy trochę więcej? Są głosy, że będą to drastyczne zmiany, ale na razie nie znamy żadnych szczegółów.

- PiS w kampanii wyborczej obiecał, że nie tylko podwyżki podatków nie będzie, ale także zapewniał, że obniży podatek VAT. Tego też jednak nie zrobił.

- Cokolwiek rząd obiecuje, nie da się obniżyć podatków. Nie da się zrealizować programu PiS bez ich podniesienia, a mówienie, że rząd tego nie zrobi, to czysta propaganda. Stąd zapowiedzi podwyższenia podatków dla osób najlepiej zarabiających.

- To nie jest sygnał, że powierzenie Mateuszowi Morawieckiemu roli ministra rozwoju i finansów da mu za dużo władzy? Że minister, który zbiera pieniądze, nie może być też tym, który je wydaje?

- Jeżeli jest osoba, która ma pomysł i ona zarządza gospodarką, to lepiej, żeby ona to robiła niż 20 osób.

- Wierzy pan w realizację planu Morawieckiego?

- Będziemy mieli okazję sprawdzić. Teraz w 100 proc. wicepremier Morawiecki będzie odpowiadał za to, co się będzie działo w polskiej gospodarce. Wtedy okaże się, czy plan Morawieckiego jest realny, czy jest tylko propagandą.

- Wicepremierowi Morawieckiemu będzie podlegać prawie 64 tysiące urzędników. Czy minister będzie w stanie sprawnie zarządzać taką grupą ludzi?

- Na pewno nie będzie w stanie sam zarządzać tą grupą urzędników. W takiej sytuacji zarządzanie polega na tym, że wybiera się ludzi, z którymi można współpracować, i będą oni technicznie zarządzać urzędnikami. To jest oczywiste, że nie jest to zadanie dla jednego człowieka. Na tym polega trudność zarządzania wielkimi instytucjami. Nikt nie mówił, że będzie lekko.

- Liczy pan na to, że wicepremier Morawiecki będzie sprawnie zarządzał Ministerstwem Finansów?

- Wicepremier Morawiecki ma misję rozwoju. Teraz musi dostać narzędzia do tego, żeby realizować swoją misję. Nie może być tak, że on ma pomysł, a ministrowie robią, co im się podoba. Wizja wicepremiera Morawieckiego wymaga niepopularnych działań. Ministrowie najchętniej wydawaliby pieniądze, a nie oszczędzali. Skoro rząd deklaruje, że wizja Morawieckiego jest jego koncepcją, to teraz wicepremier ma władzę i odpowiedzialność, żeby realizować swój plan.

- Czy Ministerstwo Finansów nie stanie się ministerstwem gorszego sortu?

- Na pewno jest to eksperyment. Zobaczymy, jak to wyjdzie. Minister finansów ma swoją rolę w rządzie. Szuka środków finansowych, ale również ogranicza wydawanie pieniędzy. Minister rozwoju powinien mówić, gdzie trzeba inwestować. W historii Polski dawaliśmy uprzywilejowaną pozycję ministrowi finansów. Wielokrotnie skarżono się na to, że minister finansów oszczędza, a nie wydaje. Teraz się rodzi pytanie, czy wicepremier Morawiecki będzie skłonny wydawać, czy oszczędzać pieniądze. Oczywiste jest to, że wszystko, co się robi, jest w granicach rozsądku. Nie można doprowadzać do finansowych kryzysów, zapobieganie im to jest rola ministra finansów. Ta rola teraz spada na wicepremiera Morawieckiego.

- W Polsce pojawią się protesty przeciwko porozumieniom TTIP i CETA. Jednak wicepremier Mateusz Morawiecki zgodził się na niedawnym spotkaniu ministrów ds. handlu w Bratysławie, aby traktat CETA wszedł częściowo w życie jeszcze przed pełną ratyfikacją umowy.

- W Polsce wiele się o tym mówi, ale mało osób orientuje się, o co naprawdę w tym wszystkim chodzi. Konsumenci są za zakazem GMO. Jednak nie przychodzi im do głowy, że kurczaki, które jedzą, są karmione paszami z amerykańskiej kukurydzy, która zawiera GMO. Nie mieliśmy żadnej poważnej dyskusji na temat CETA. Mamy polityków, którzy straszą ludzi, a sami nie wiedzą, czym straszą. Najgorsze jest to, że od wielu lat jemy ogromną ilość produktów, które są genetycznie zmodyfikowane, a ludzie nie mają o tym pojęcia. Wicepremier Morawiecki uważa, że powinno się podpisać traktat CETA. Ja też tak uważam, chociaż powinna być przeprowadzona dyskusja na ten temat.

Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: Czego nas uczy sprawa Krzysztofa Piesiewicza?