SUPER EXPRESS logo

i

Autor: "Super Express"

Prof. Rafał Kowalczyk: Wycinając Puszczę, zostaliśmy barbarzyńcami

2017-08-08 4:00

Działania ministra Szyszki nie mają tu nic wspólnego z ochroną. To zwykła dewastacja Puszczy Białowieskiej – mówi prof. Rafał Kowalczyk w rozmowie z "Super Expressem".

Super Express”: - Mimo protestów naukowców, ekologów, presji Komisji Europejskiej oraz decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE minister Szyszko nie zamierza wstrzymać wycinki w Puszczy Białowieskiej. Tłumaczy, że to wszystko dla dobra przyrody, a „epidemia kornika drukarza” zagraża całej Puszczy i tylko tak można ją ochronić. Rzeczywiście?

Prof. Rafał Kowalczyk: - Gradacja, czyli masowy wzrost liczebności kornika drukarza to żadna epidemia. To część naturalnych procesów, które występują w Puszczy Białowieskiej i kształtują ten las od tysięcy lat. Musimy pamiętać, że kornik drukarz atakuje tylko jeden gatunek drzewa, czyli świerka. Nawet jeśli korniki zabiją bardzo dużo świerków, nie stanowi to zagrożenia dla Puszczy. Wręcz przeciwnie, martwe świerki staną się się środowiskiem dla rozwoju innych organizmów. grzybów czy owadów, często bardzo rzadkich.

Czyli wycinka drzew nie ma sensu?

Absolutnie nie ma. Brakuje jakichkolwiek dowodów, które by wskazywały, że wycięcie zarażonych świerków przyczynia się do zahamowania gradacji kornika. Ta wycinka powoduje w Puszczy mnóstwo szkód.

Jakich?

To, co w tej chwili jest wycinane w Puszczy Białowieskiej to martwe świerki, w których nie ma już kornika. Jest za to mnóstwo owadów związanych z martwym drewnem. Są wśród nich bardzo rzadkie i cenne gatunki, także takie, które walczą z kornikiem drukarzem. Wycinka tych martwych świerków powoduje zubożanie ekosystemu puszczy, usuwanie siedlisk dla wielu organizmów – nie tylko owadów, ale także grzybów czy ptaków, takich jak dzięcioły. W ten sposób zmniejsza się naturalna siła obronna tego lasu. Jak zresztą pokazują badania, aby ograniczać gradację kornika drukarza, trzeba by usuwać 80 proc. zarażonych drzew, co w Puszczy Białowieskiej jest po prostu niewykonalne.

Dlaczego?

Ponad 30 proc. jej powierzchni podlega ochronie w formie parku narodowego i rezerwatów przyrody, a większa część Puszczy Białowieskiej – 2/3 jej powierzchni – która znajduje się po stronie białoruskiej jest parkiem narodowym, gdzie takich działań, jak te zarządzone przez min. Szyszkę, po prostu się nie prowadzi. Walka z kornikiem za pomocą wycinki drzew jest z góry skazana na porażkę. Poza tym, w tak dużym lesie, gdzie występuje kilkanaście milionów drzew, trudno znaleźć wszystkie zarażone przez kornika i usunąć je w odpowiednim momencie, by nie przeniosły się ona na inne drzewa.

Ministrowi Szyszce, to nie przeszkadza.

Tyle, że te działania są zupełnie niepotrzebne. Potrzebujemy lasów naturalnych, bo takich lasów już w Europie nie ma. Zapomnieliśmy zresztą jak wygląda prawdziwy las. Większość z nas styka się wyłącznie z lasami gospodarczymi, w których w równych rządkach rosną najczęściej sosny. Prawdziwy las, to las z martwym drewnem, z bardzo bogatą strukturą gatunkową i wiekową. Stąd wycinka prowadzona w Puszczy Białowieskiej niszczy ją. Nie jest tak, jak mówi minister Szyszko, że chodzi o ratowanie siedlisk i gatunków. Jest wręcz przeciwnie. Prowadzona wycinka niszczy te siedliska. Nie ma to nic wspólnego z ochroną. To zwykła dewastacja Puszczy Białowieskiej.

Jakby powiedział minister Szyszko: co człowiek zasadził, to może ściąć.

Wbrew temu, co mówi pan minister, zdecydowana większość drzewostanów w puszczy jest pochodzenia naturalnego i to dziedzictwo trzeba chronić.

Pan jest leśnikiem. Minister Szyszko też jest leśnikiem. Ma tę samą wiedzę, co pan. Skąd zatem ta różnica zdań? Argument, że tak cenny las jak Puszcza Białowieska oddaje się w ręce naturalnych procesów, jestem w stanie zrozumieć także ja, jako laik.

Rzeczywiście, zastanawiam się, co kieruje panem ministrem Szyszką i dyrektorem Lasów Państwowym, panem Tomaszewskim. Przyznam, że zupełnie nie potrafię tego zrozumieć. Oto bowiem ogromne wysiłki i środki finansowe są nakierowane na to, żeby niszczyć nie tylko Puszczę, ale także jej wizerunek. Mówienie o tym, że została ona wpisana na listę światowego dziedzictwa przez pomyłkę i ignorowanie instytucji międzynarodowych jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe.

Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to może chodzi o pieniądze?

Właśnie nie wiem, czy chodzi o pieniądze. Oczywiście, jest pewien zysk ze sprzedaży drewna, ale jest on niewspółmierny do szkód, które wyrządza się wycinką i strat wizerunkowych. W związku z działalnością w Puszczy Białowieskiej jako kraj awansowaliśmy do ekstraklasy barbarzyńców.

Ministerstwo przekonuje, że chodzi o ochronę bezpieczeństwa ludzi. Drzewa się przewrócą i kogoś zabiją.

Pracujemy blisko miejsc wycinki i widzimy, co się dzieje. Wycinane są nie tylko martwe drzewa przy drogach, które rzeczywiście mogłyby stanowić zagrożenie, ale także drzewa w głębi lasu. Trudno też mówić o cięciach sanitarnych, czyli wycince drzew zarażonych przez korniki, ponieważ przy okazji wycinane są drzewa liściaste, których kornik nie atakuje, albo martwe świerki, w których kornika już nie ma. Co więcej, do wycinki stosuje się ciężki sprzęt - kombajny zrębowe, tzw. harwerstery, które dewastują ekosystem Puszczy. Niszczy bowiem runo, ściółkę leśną i glebę, w której żyje wiele organizmów. Niszczone i uszkadzane są żywe drzewa rosnące w sąsiedztwie usuwanych drzew. Do tego wycinka prowadzona jest w okresie lęgowym – nie tylko ptaków, ale także wielu ssaków. Przecież w drzewach żyje wielu także gatunków zwierząt, których młode przy okazji wycinki są po prostu zabijane. Jest wśród nich wiele gatunków unikatowych, podlegających ochronie. Obraz zniszczeń jest zatem ogromny.

Zobacz: Prof. Jadwiga Staniszkis: Andrzej Duda to urzędnik bez charyzmy, partii nie zbuduje

Przeczytaj też: Andrzej Stankiewicz: Sikorski zawsze nie cierpiał Schetyny

Polecamy: Adrian Zandberg: Kij na Baczyńskiego ryj