– Kiedy pracowałem nad rzeźbą, nikt nie narzekał. Nawet bratu prezydenta się podobała – dodaje twórca. – Proszę ująć się za mną. Chciałem uczcić prezydenta Kaczyńskiego. Robiłem to za friko, nawet kupowałem materiały, bo bardzo ceniłem pana prezydenta. Nigdy nie byłem i nie jestem w żadnej partii, nawet w PZPR. Mnie polityka nie interesuje, a tu nagle słyszę, że mam samych przeciwników – mówi nam Józef Heliński. Rocznik 46. Stolarz, inżynier, konstruktor, architekt (studia na tym kierunku ukończył w wieku 50 lat), maratończyk. Autor m.in. pawilonów w al. Jana Pawła II w Warszawie. – No i w wieku 70 lat rzeźbiarz z bożej łaski. Dziwak, którego tak wiele rzeczy interesuje i mnóstwo rzeczy potrafi – mówi o sobie. Głaz z płaskorzeźbą Lecha Kaczyńskiego jest jego ostatnia pracą. Wcześniej zrobił tablicę upamiętniającą księdza Karłowicza przy ul. Długiej w Warszawie. Nad płaskorzeźbą prezydenta nie pracował długo. – Miałem na to około trzech tygodni. Musiałem się spieszyć – mówi nam. – To była oddolna inicjatywa. Zebrało się trzech takich budrysów: ja, Andrzej Melak i Łukasz Kudlicki, który pracował z panem profesorem Kaczyńskim. Pierwotnie miała być tablica na ścianie budynku. Zdecydowaliśmy się jednak na głaz, znakomicie się wkomponował – dodaje Heliński. Twarz prezydenta została wyrzeźbiona na podstawie zdjęcia Lecha Kaczyńskiego. – Dodałem trochę od siebie, ale rzeźba jest bardzo podobna do zdjęcia. Nie zamierzam nic poprawiać. Nawet brat prezydenta zaakceptował projekt w gipsie i bardzo mu się podobał. Po uwagach poprawiłem tylko policzki, bo były za gładkie. Zrobiłem bardziej chropowatą, ostrą powierzchnię. Może jak ktoś patrzy z daleka lub z dołu, to nie ma podobieństwa. W każdym razie tablica jest bardzo solidnie przymocowana, sam to montowałem. Znam się na tym, od 35 lat jestem konstruktorem – mówi artysta.
Zobacz: Autodestrukcja Suskiego! Krytykował słowa Kaczyńskiego, myśląc, że to opozycja