- W cieniu strajku nauczycieli rusza kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego. Waszym głównym przeciwnikiem w nich będzie Koalicja Europejska. Drży pan przed zjednoczonymi siłami opozycji?
- Z sojuszem naszych przeciwników politycznych jest trochę tak, jakby czytelnik „Super Expressu” poszedł do kiosku po waszą gazetę, ale dostał „Świerszczyk”. Koalicja to trochę taka maszyna losująca. Jak mówiło się w 1947 roku: urna wyborcza to taka szkatułka – głosujesz na Mikołajczyka, wychodzi Gomułka. Kompletnie nie wiadomo, kogo się tak naprawdę wybierze. Ktoś może głosować na obrońcę interesów wsi, ale zamiast niego mandat dostanie zwolennik likwidacji KRUS.
- Ale czy to jest siła, która może odebrać wam zwycięstwo wyborcze?
- Wola wyborców o tym zadecyduje. My chcemy dalej przekonywać ludzi przez pokazywanie im dróg do lepszej Polski, przez szacunek dla woli i aspiracji obywateli. Tak rozumiemy naszą publiczną służbę.
- W tych wyborach opozycja chciałaby przede wszystkim zobaczyć, co macie do powiedzenia w kwestiach europejskich. Wy przedstawiacie program w zasadzie na wybory parlamentarne, które odbędą się jesienią.
- Główne założenia naszego myślenia o Unii Europejskiej pokażemy na najbliższej konwencji. Wybory europejskie są bardzo ważne, one zadecydują, czy będziemy mieć w Europie faktyczną równość państw członkowskich wobec prawa, czy prawo silniejszego. Czy wywalczymy jeszcze więcej w budżecie Unii i nowo tworzone prawo będzie nam odpowiadać, czy raczej będzie nam się rzucać kłody pod nogi i – dla przykładu – liczyć przecinki w ustawie o naszym sądownictwie, zamiast razem z Polską zwalczać raje podatkowe. Te same raje, skąd zabraliśmy już część pieniędzy i przeznaczyliśmy na kwotową waloryzację emerytur czy na 500+. Albo czy polscy kierowcy będą na Zachodzie dyskryminowani czy nie. To samo dotyczy polskich konsumentów czy rolników. Chcemy Europy czerpiącej z jej wolnościowych i chrześcijańskich źródeł, a nie Europy egoizmów najsilniejszych. Ale oczywiście warto podkreślić, że to wybory parlamentarne zdecydują, czy program naprawy Polski będziemy mogli kontynuować. Dlatego przedstawiliśmy też w kampanii program krajowy, bo nie chcemy zmieniać życia Niemców w Niemczech, Francuzów we Francji, tylko pragniemy zmieniać na lepsze życie Polaków w Polsce.
- Ale czy to jest siła, która może odebrać wam zwycięstwo wyborcze?
- Wola wyborców o tym zadecyduje. My chcemy dalej przekonywać ludzi przez pokazywanie im dróg do lepszej Polski, przez szacunek dla woli i aspiracji obywateli. Tak rozumiemy naszą publiczną służbę.
- W tych wyborach opozycja chciałaby przede wszystkim zobaczyć, co macie do powiedzenia w kwestiach europejskich. Wy przedstawiacie program w zasadzie na wybory parlamentarne, które odbędą się jesienią.
- Główne założenia naszego myślenia o Unii Europejskiej pokażemy na najbliższej konwencji. Wybory europejskie są bardzo ważne, one zadecydują, czy będziemy mieć w Europie faktyczną równość państw członkowskich wobec prawa, czy prawo silniejszego. Czy wywalczymy jeszcze więcej w budżecie Unii i nowo tworzone prawo będzie nam odpowiadać, czy raczej będzie nam się rzucać kłody pod nogi i – dla przykładu – liczyć przecinki w ustawie o naszym sądownictwie, zamiast razem z Polską zwalczać raje podatkowe. Te same raje, skąd zabraliśmy już część pieniędzy i przeznaczyliśmy na kwotową waloryzację emerytur czy na 500+. Albo czy polscy kierowcy będą na Zachodzie dyskryminowani czy nie. To samo dotyczy polskich konsumentów czy rolników. Chcemy Europy czerpiącej z jej wolnościowych i chrześcijańskich źródeł, a nie Europy egoizmów najsilniejszych. Ale oczywiście warto podkreślić, że to wybory parlamentarne zdecydują, czy program naprawy Polski będziemy mogli kontynuować. Dlatego przedstawiliśmy też w kampanii program krajowy, bo nie chcemy zmieniać życia Niemców w Niemczech, Francuzów we Francji, tylko pragniemy zmieniać na lepsze życie Polaków w Polsce.