Tomasz Lis, były redaktor naczelny "Newsweeka", pożegnał się z pracą 24 maja. Dla wielu osób była to decyzja nagła, niespodziewana, bo Lis kierował gazetą przez ostatnie 10 lat i wydawało się, że jego pozycja jest niezagrożona. Początkowo snuto domysły, że powodem może być jego ostatni felieton, w którym atakował dziennikarzy między innymi za - jego zdaniem - brak obiektywizmu. Mocny felieton byłego naczelnego "Newsweeka" odbił się w mediach szerokim echem. Okazuje się jednak, że być może za odejściem Lisa stało coś więcej. Szymon Jadczak, dziennikarz śledczy Wirtualnej Polski, dotarł do informacji, że wobec Tomasza Lisa miały pojawiać się oskarżenia o mobbing.
Tomasz Lis pod ostrzałem krytyki. "Niewłaściwe zachowania"
Marcin Terlik ze związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza w RASP, do którego należy "Newsweek", powiedział w rozmowie z WP.pl, że już w ubiegłym roku dotarło do nich pismo z opisem niewłaściwych zachowań, jakich wobec podwładnych miał dopuszczać się Lis i że można takie zachowania nazwać mobbingiem. Co dokładnie działo się za zamkniętymi drzwiami redakcji? Szczegóły w dalszej części tego artykułu, poniżej.
Pracownica "Newsweeka" ujawnia: "Z trudem powstrzymywałam łzy"
Wirtualna Polska podaje, że dotarła do zgłoszenia jednej z pracownic "Newsweeka", z którego wynika, że po rozmowach z szefem trudno powstrzymywała łzy, czasem płakała. Miewała nawet ataki paniki. Na kolegiach miały padać, jak donosi WP.pl, wulgarne dowcipy, chamskie odzywki, seksistowskie żarty. "Lis, mimo zgłoszeń, przez długi czas pozostawał jednak na stanowisku", pisze Szymon Jadczak. "W ciągu ostatnich kilku tygodni rozmawialiśmy z kilkudziesięcioma osobami, które pracują, pracowały lub miały kontakt z Tomaszem Lisem w ostatnich latach jego kierowania "Newsweekiem". Wszystkie co do jednej potwierdzały różnego rodzaju zachowania Tomasza Lisa mogące mieć cechy mobbingu. Dotarliśmy też do maili, wiadomości oraz pism, z których jasno wynika, że podwładni Lisa zgłaszali negatywne zachowania naczelnego, a informacje o tym docierały do właściwych komórek firmy", podaje Wirtualna Polska. Większość rozmówców woli pozostać anonimowa, bo boi się reakcji Lisa. A co na to sam zainteresowany? Wszystkiemu zaprzecza. Szczegóły poniżej.
Tomasz Lis wszystkiemu zaprzecza. "Nikogo nie poniżałem"
Tomasz Lis odpowiedział na pytania Wirtualnej Polski i zaprzeczył doniesieniom o rzekomym mobbingu. Stanowczo odpowiedział: "Uważam, że nigdy nie naruszałem niczyich psychicznych i fizycznych granic oraz niczyjej strefy komfortu. Nie komentowałem wyglądu lub ubioru". "Nikogo nie poniżałem, do nikogo nie odnosiłem się pogardliwie. Jednym z elementów pracy naczelnego jest konstruktywna krytyka, a moje uwagi były podyktowane wyłącznie dobrem pisma i interesem czytelników. Krytyka nie była w żaden sposób związana z tym, czego dotyczył temat, a wynikała jedynie z jakości propozycji", podkreśla Tomasz Lis w odpowiedziach na pytania Wirtualnej Polski. RASP, do którego należy gazeta, na pytania WP nie odpowiedział.
Lis na gorąco skomentował artykuł
W piątek po tym jak tekst o Lisie ukazał się na Wp.pl Tomasz Lis skomentował go na gorąco w Poranku Radia Tok FM. Jak powiedział, nie zdążył przeczytać całości, bo wychodził z domu: - Ale wzrokiem go przemazałem, dostałem też pytania od autora. To zestaw półprawd, rozdmuchanych i poprzekręcanych. Jest to oparte na wyznaniach dwóch osób, które według mnie zasadnie usunąłem z redakcji. Dziś zrobiłbym to samo. Nie chcę tego ekstensywnie komentować, bo nadmierne komentowanie bzdur tylko je nobilituje - powiedział Tomasz Lis.