Bez sentymentów wobec najeźdźcy
Polska, Litwa, Łotwa i Estonia postanowiły wypowiedzieć Konwencję Ottawską, traktat zakazujący używania min przeciwpiechotnych. Ministerstwa Obrony czterech krajów regionu podkreślają, że w obliczu rosnących zagrożeń ze strony Rosji państwa NATO muszą mieć większą elastyczność w zakresie obrony terytorium. – Uważamy, że w obecnej sytuacji bezpieczeństwa kluczowe jest zapewnienie naszym siłom obronnym elastyczności i swobody wyboru w zakresie możliwego użycia nowych systemów uzbrojenia i rozwiązań w celu wzmocnienia obrony wrażliwej wschodniej flanki Sojuszu – podkreślono w oficjalnym komunikacie.
Generał Waldemar Skrzypczak uważa, że miny powinny być produkowane w Polsce, nie są to skomplikowane środki bojowe. A jakie jeszcze zapomniane już rodzaje broni powinniśmy wyprodukować lub kupić, aby Polska mogła się obronić w razie rosyjskiej agresji?
Potrzebujemy broni fosforowej
– Miotacze płomieni. Ręczne, albo montowane na pojazdach – mówi gen. Skrzypczak. – Mogą mieć zastosowanie szczególnie wtedy, kiedy przeciwnik pokonuje kompleksy leśne. Zresztą miejmy świadomość tego, że Rosjanie będą używali napalmu, broni fosforowej i innych tego typu rzeczy, których użyli w Ukrainie na początku wojny – przypomina ekspert.
– Powinniśmy mieć też broń fosforową i termobaryczną. Musimy mieć różny arsenał do dyspozycji. O ile bombę termobaryczną mamy na wyposażeniu, to broni fosforowej nie – mówi Skrzypczak.
A co z amunicją kasetową, bardzo groźną bo rażącą na dużym terenie? – Taka amunicja już była na wyposażeniu naszego wojska – rakiety kasetowe były wystrzeliwane wyrzutnią BM-21 Grad. Mieliśmy też pociski kasetowe na śmigłowcach – przypomina Waldemar Skrzypczak.
