W opublikowanej w poniedziałek przez „Gazetę Wyborczą” rozmowie między Kaczyńskim, jego kuzynem Grzegorzem Tomaszewskim oraz austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem chodziło budowę bliźniaczych, 190-metrowych wież K-Tower (inwestycja warta 1,3 mld zł), w których miałyby się znaleźć m.in. hotel i siedziba Instytutu Lecha Kaczyńskiego. Spotkań w tej sprawie miało być aż 20. Wygląda na to, że uczestnicy tej rozmowy doskonale wiedzieli, że inwestycja jest na granicy prawa.
Rozmowa:
Jarosław Kaczyński: „Doszły nowe elementy, operacja (Jana, aktywisty miejskiego - przyp.) Śpiewaka (...) Postawił zarzuty: partia buduje wieżowiec (…) Póki (…) nie dostaniemy wuzetki (warunki zabudowy – przyp.), jak nie wygramy tych wyborów, po drugie, w tej chwili jest jeszcze do tego atak z jeszcze jednej strony”
Grzegorz Tomaszewski: „Można by storpedować taką narrację, bo przecież to nie partia w końcu buduje”
JK: To nie ma żadnego znaczenia w takich kampaniach. Ja jestem w fundacji (Instytut Lecha Kaczyńskiego - przyp.), to zupełnie wystarczy (…) to nie ma żadnych szans. To nie do obrony
Złamania prawa w tej sprawie posłowi Kaczyńskiemu zarzucają politycy PO. - Autorem całej inwestycji jest biznesmen deweloper Kaczyński – stwierdził podczas konferencji poseł Krzysztof Brejza (36 l.), podkreślając, że w oświadczeniu majątkowym prezes wpisał, że „nie dotyczy go sprawa prowadzenia działalności gospodarczej”. Szereg nieprawidłowości stawianych Kaczyńskiemu przez PO jest długi. Zarzucają mu m.in. przekroczenie uprawnień funkcjonariusza publicznego, co może być zagrożone nawet 2-letnim więzieniem.
- Nie ma żadnego cienia wątpliwości co do uczciwości pana prezesa – broni lidera partii rządzącej rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska (52 l.), podkreślając, że to atak polityczny, a prezes nie prowadzi żadnej działalności. - Z rzekomej bomby zrobił się niewypał i teraz opozycja musi histerycznie szukać innego paliwa politycznego.Tak należy czytać to zawiadomienie. Medialny teatr - wtóruje Beata Mazurek (52 l.), rzeczniczka partii. Co na to eksperci?
- Sprawa nie jest taka prosta, bo Jarosław Kaczyński nie prowadził tych rozmów jako typowy biznesmen, tylko osoba powiązana z biznesem. Należałoby więc dokładnie zbadać te związki. Oczywiście każda forma angażowania się posła w działalność gospodarczą rodzi negatywne dla niego reperkusje, bo zawsze zachodzi podejrzenie, że za tym się coś kryje i powstaje pytanie, czy nie wykorzystuje się pozycji uprzywilejowanej, by sprawami tak pokierować, by były one najbardziej korzystne dla tego podmiotu, na rzecz którego się lobbuje. Dlatego posłowie powinni unikać takich sytuacji dwuznacznych – uważa Jerzy Budnik (68 l.), były wiceszef Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich.