Michał Karnowski: PO bije rekordy nepotyzmu

2010-11-02 14:45

Decyzję Platformy o usuwaniu z list kandydatów w wyborach samorządowych krewnych znanych działaczy partii komentuje Michał Karnowski: Nie można zabraniać komuś kariery politycznej tylko dlatego, że ma w rodzinie polityka. Ale trzeba sobie zadać pytanie, czy gdyby dany kandydat nie miał znanego polityka w rodzinie, to też byłby traktowany równie poważnie

"Super Express": - Władze Platformy krzyknęły "dość nepotyzmu!" i wykreśliły z list wyborczych członków rodzin znanych polityków tej partii. Co w tym złego, że synowie i córki chcą robić polityczną karierę tak jak ich rodzice?

Michał Karnowski: - To zależy od tego, jak ją robią. Nie można zabraniać komuś kariery politycznej tylko dlatego, że ma w rodzinie polityka. Często zaangażowanie polityczne jest elementem wychowania i nasze zainteresowania w tym kierunku wynosimy z domu. Ale trzeba sobie zadać pytanie, czy gdyby dany kandydat nie miał znanego polityka w rodzinie, to też byłby traktowany równie poważnie? Takiego kandydata można "sprawdzić" na różne sposoby.

Przeczytaj koniecznie: Leszek Miller: Kaczyński miał już okazję pokazać, co potrafi

- Sprawdzić, zamiast robić wokół tego szum medialny?

- Dokładnie tak. W warunkach normalnej rywalizacji ktoś, kto pojawił się znikąd i od razu trafił na szczyt listy, szybko zostanie wyłapany. Media robią zamieszanie i dana osoba "spada" na właściwą pozycję. Wyborcy też są w stanie rozpoznać, kiedy mają do czynienia z nadużyciem, a kiedy z przypadkiem osoby o odpowiednich kompetencjach i samodzielnym dorobku. Dobrze, jeśli skreślony zostaje młody student, który kandyduje tylko dlatego, że jego tata jest posłem. Źle, jeśli to samo spotyka kogoś, kto od dawna angażuje się w politykę. Sami szefowie regionów mogliby zweryfikować kandydatów w pół godziny! Myślę więc, że mamy tu próbę zgarnięcia szufelką wszystkich przypadków, z których jednak każdy jest inny. Skreślając automatycznie wszystkich, można wielu zrobić krzywdę, na którą nie zasłużyli.

- Pan chyba nie wierzy w szczerą wolę walki rządu z nepotyzmem...

- Nie wierzę. Nie wykluczam też, że gdzieś u źródeł decyzji leży jakiś ostry konflikt na noże w którymś powiecie bądź województwie. Ktoś był zainteresowany "wycięciem" kolegi z innej frakcji i uznał, że kandydowanie członka jego rodziny to idealny pretekst. Udało mu się z tym przekazem dotrzeć na samą górę i tak sprawa została pociągnięta dalej. Przedstawia się to pod dumnie brzmiącym hasłem walki z nepotyzmem. Jednak z autentyczną troską o standardy nie ma to nic wspólnego. Zbyt wiele jest wokół nas przykładów tego, że na nepotyzm w kręgach rządzących jest pełne przyzwolenie.

Patrz też: Andrzej Morozowski: Dla obu partii wygodne jest zarządzanie strachem

- Niedawno "Super Express" pisał o otrzymaniu posady w MSZ przez córkę ministra Rostowskiego. Po cichu, bez wiedzy i przyzwolenia wyborców.

- No właśnie. Nie wiemy, jakie są kryteria przyjmowania do pracy w gabinecie politycznym, jakie są obowiązki szefa gabinetu. To, o czym się dowiadujemy, jest tylko odblaskiem tego, co dzieje się poza naszą wiedzą. Dziś politycy Platformy, obsadzając rady nadzorcze spółek Skarbu Państwa, biją rekordy nepotyzmu koalicji PiS-Samoobrona-LPR z lat 2005 -2007. I to jest prawdziwy problem. Ale Platforma musi pokazać, jak bardzo walczy z nepotyzmem. Nie wyciągnięto żadnych wniosków z przypadku pana Michała Rosoła, który usiłował załatwić córce znanego biznesmena posadę w Totalizatorze Sportowym. A że władza cieszy się poparciem głównych mediów, które każdy błąd Platformy zagłuszają problemami partii opozycyjnej, to ma poczucie, że nikt jej nie patrzy na ręce i dlatego na tak dużo sobie pozwala.

Michał Karnowski

Publicysta portalu wPolityce.pl

Nasi Partnerzy polecają