Leszek Miller: Kaczyński miał już okazję pokazać, co potrafi

2010-10-27 12:45

Baron Münchhausen był na księżycu, latał na armatniej kuli, wyciągał się za włosy z bagien. Polski Münchhausen odwiedził niedawno Szczecin i na konwencji PiS oznajmił, że gdyby wygrał wybory w 2007 r., odbudowałby gospodarkę morską, a "rury by nie było". Jarosław Kaczyński miał już okazję pokazać, co potrafi. Jego rząd uparcie ignorował jednak ostrzeżenia KE, aż skończyło się to totalnym krachem.

Jego rząd uparcie ignorował ostrzeżenia Komisji Europejskiej wobec niezgodnego z unijnym prawem programu prywatyzacji polskich stoczni, aż skończyło się to totalnym krachem i żądaniem zwrotu środków pomocowych.

Do odbudowy gospodarki morskiej Kaczyński wyznaczył ministra - 27-letniego aktywistę Ligi Polskich Rodzin i Młodzieży Wszechpolskiej. Jego kompetencje sprowadzały się do tego, iż w czasie studiów zajmował pokój z widokiem na Zalew Szczeciński.

>>> Wszystkie felietony Leszka Millera

Co do rury, której miało by nie być, to nasz Münchhausen miał na myśli Rurociąg Północny. Niestety, bajarz nie wyjaśnił, w jaki sposób miał doprowadzić do zniknięcia tego obiektu. Czy metodą znanego iluzjonisty Davida Copperfielda, czy bardziej swojską oferującą sprzedaż rury złomiarzom, czy wysłaniem floty wojennej z rozkazem ataku na Rosję i Niemcy.

Gdyby tak się stało, to dziś świętowalibyśmy polskie zwycięstwo nad Moskwą i Berlinem. Nad Kremlem i Bramą Brandenburską łopotałyby biało-czerwone flagi, Kaliningrad nazywałby się Królewiec, a po Bałtyku przemianowanym na Morze Polskie karnym szeregiem płynęłyby do Świnoujścia gazowce z Kataru.

Kaczyński wie, że budowa rurociągu była nie do zatrzymania, a zainteresowanie tą koncepcją wyrażało od początku wiele rządów: fiński, holenderski, brytyjski, francuski, włoski, duński, norweski i oczywiście niemiecki.

Patrz też: Leszek Miller: Idą wybory, Palikot przepisuje postulaty PO i SLD, PO w Krakowie obiecuje metro

W 2002 r. UE nadała projektowi status sieci transeuropejskiej, uznając, że może on odegrać ogromną rolę w organizacji nowych dróg dostaw gazu do Europy Zachodniej. Uznano, że gazociąg jest dla Europy na tyle ważny, że będzie rekomendowany Europejskiemu Bankowi Odbudowy i Rozwoju.

Ówczesny wiceszef Komisji Europejskiej Guenter Verheugen oświadczył, że KE zawsze popierała ten pomysł. Wiemy, że Polska ma inną opinię w tej sprawie - dodał Verheugen, ale z gospodarczego punktu widzenia projekt jest racjonalny i realny. Oprócz znaczenia energetycznego rurociąg zaakceptowany zarówno przez Europarlament, jak Radę UE miał związać Rosję z europejskim obszarem gospodarczym. Tak też się stało i w przyszłym roku bałtycką rurą popłynie gaz do pierwszych odbiorców w Niemczech.

Po wybudowaniu pierwszej nitki gazociągu Jamał Rosjanie zaproponowali, by drugą poprowadzić przez nasz kraj, ale trasą omijającą Ukrainę. Był to pomysł gazowego łącznika, nazywanego pieszczotliwie pieremyczką. Rząd Buzka nie zgodził się na to, bo w jego ocenie projekt zagrażał interesom bratniej Ukrainy. W efekcie i tak mamy pieremyczkę tyle tylko, że bez Polski no i podmorską. I właśnie te okoliczności mógłby przypomnieć prezes PiS, zamiast uprawiać demagogię i tańczyć na bałtyckiej rurze.