Leszek Miller: Jeśli dziś żyłby Jezus, to zabroniłby in vitro? A może uznałby to za cud?

2010-10-20 12:45

Kościół w swym ciasnym doktrynerstwie nie rozumie, że metoda in vitro jest walką o życie, a nie walką z życiem. I dlatego, podczas gdy Watykan protestuje, tysiące kobiet i mężczyzn wita z satysfakcją sukces lekarza, który podarował im radość macierzyństwa i ojcostwa. Polscy biskupi nie podzielają ich szczęścia.

Kościół rzymskokatolicki potrzebował 359 lat, aby zrehabilitować Galileusza. Inny heretyk Giordano Bruno czeka już na to 410 lat. W okrągłą rocznicę jego okrutnej śmierci świat nauki, w tym ponad stu noblistów, zwróciło się do Jana Pawła II o rehabilitację wybitnego uczonego i kapłana. Polski papież zdecydowanie odmówił. Kościół tak jak przed laty nadal boi się jego słów.

>>> Wszystkie felietony Leszka Millera

Papież Klemens VIII nakazał, aby przed wejściem na stos skazańcowi wbić głęboko w gardło drewniany kołek, bo "gawiedź mogła usłyszeć jakieś bluźnierstwa czy niebezpieczne, bezbożne nauki". Nie zgodził się też na często stosowane wówczas podduszenie ofiary, żeby zmniejszyć jej udrękę umierania. Mimo upływu czasu Stolica Apostolska nadal odmawia przeproszenia za morderstwo czy choćby namiastki rehabilitacji męczennika. Przeciwnie próbowała wszelkimi sposobami nie dopuścić do odsłonięcia rzymskiego pomnika Bruna. Czyniła też usilne zabiegi, aby krater na Księżycu nie został nazwany imieniem tego, jednego z pierwszych, nowoczesnych myślicieli Europy.

Mimo stosów, tortur, ekskomuniki i bardziej wyrafinowanych metod Kościołowi nie udało się zatrzymać rozwoju nauki i postępu. Robert Edwards - wizjoner, który wyprzedził swoje czasy, wyróżniony Noblem za metodę in vitro, nie musi uciekać przed gniewem purpuratów. Usłyszał tylko, że jego nagroda jest "całkowicie nie na miejscu". W taki sposób zareagował Watykan na uhonorowanie człowieka, którego praca przyniosła szczęście ludziom zmagającym się z bezpłodnością na całym świecie.

Przeczytaj koniecznie: Bolesław Piecha (PiS): Ekskomunika za zgodę na in vitro? Racja!

Dzięki metodzie in vitro urodziło się dotąd prawie 5 mln upragnionych i kochanych dzieci. Pierwsze "dziecko z próbówki", dziewczynka Louise Brown, przyznanie Nobla Edwardsowi skomentowała entuzjastycznie. - Mama i ja jesteśmy takie szczęśliwe, że twórca in vitro zdobył należne mu uznanie - wyznała dorosła już kobieta.

Kościół w swym ciasnym doktrynerstwie nie rozumie, że metoda in vitro jest walką o życie, a nie walką z życiem. I dlatego, podczas gdy Watykan protestuje, tysiące kobiet i mężczyzn wita z satysfakcją sukces lekarza, który podarował im radość macierzyństwa i ojcostwa. Polscy biskupi nie podzielają ich szczęścia. Wysłali list do najważniejszych osób w państwie, ostrzegając przed uchwaleniem przygotowanych ustaw.

Jeden z nich - abp Henryk Hoser, zapędził się tak daleko, że szantażuje wyrzuceniem z Kościoła tych posłów katolików, którzy poprą w Sejmie projekt ustawy legalizującej metodę in vitro. Akcja hierarchów wynika z religijnej bezsilności. Wierni nie poddają się ewangelizacji, trzeba ich zatem przymusić, nie bacząc, że ustawy obowiązują wszystkich obywateli, nie tylko wierzących.

Patrz też: Nagroda Nobla 2010, medycyna: Robert Edwards za badania nad in vitro

Wywieranie presji, by politycy z przyczyn religijnych poparli ustawowy zakaz in vitro, to przejaw państwa wyznaniowego. To także godzina próby dla parlamentarzystów, którzy powinni dowieść, że konstytucja jest dla nich ważniejsza niż ewangelia.

Za ileś lat jakiś kolejny papież przeprosi swoich wyznawców, którzy na skutek błędu poprzedników nie doczekali się potomstwa. Czy zatem warto pozbawiać ich rodzicielskiego szczęścia? Jeśli dziś żyłby Jezus, to mając współczesną wiedzę o osiągnięciach medycyny, zabroniłby niepłodnym parom mieć dzieci? A może uznałby to za cud? W końcu Kościół wyznaje dogmat niepokalanego poczęcia, a in vitro to klasyczny przykład zapłodnienia bez seksu.