2217 zł miesięcznie na etacie brutto i 14,50 zł za godzinę - zgodnie z ustawą tyle co najmniej będzie musiała wynieść w przyszłym roku płaca najgorzej zarabiających. Oznacza to, że najniższa pensja wzrośnie o 117 zł, a stawka godzinowa o 80 groszy. Te kwoty będą punktem wyjścia do negocjacji z rządem, które rozpoczną się w przyszłym miesiącu. Do 15 czerwca rząd musi przedstawić swoją propozycję płacy minimalnej. Pracodawcy już zapowiadają, że będą postulować jej wzrost jedynie o ustawowe minimum. Taka podwyżka nie satysfakcjonuje jednak związkowców. Zarówno OPZZ, jak NSZZ "Solidarność "chcą docelowo, aby płaca minimalna stanowiła 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia.
- W tej chwili jest to niecałe 47 proc. Historia pokazuje, że płaca minimalna rośnie szybciej, niż przewiduje ustawowe minimum - zapewnia Marek Lewandowski, rzecznik prasowy Solidarności.
A rząd też nie mówi stanowczo "nie". - Nad rynkiem pracy i gospodarką ciągle świeci słońce, więc wszystko może się wydarzyć. Ta ustawowa kwota nie jest ostateczna - powiedziała nam Elżbieta Rafalska (63 l.), minister rodziny, pracy i polityki społecznej. W ubiegłym roku ustawowa podwyżka miała wynieść 50 zł, ale ostatecznie najniższa pensja wzrosła o 100 zł. Podwyżka powinna ucieszyć nie tylko pracowników, którzy otrzymują najniższą płacę. Wzrosną także powiązany z nią dodatek za pracę w nocy, a także odprawa z tytułu zwolnień grupowych.