"Super Express": - Marek Migalski na naszych łamach stwierdził, że Paweł Poncyljusz wspierający kandydata PO na prezydenta Wejherowa to początek tworzenia się wspólnej formacji ludzi PiS-u i Platformy, która miałaby być czymś na kształt POPiS-u. Kilka lat temu był pan orędownikiem jego powstania. Idea, która kiedyś się nie zmaterializowała, ma teraz szansę na realizację?
Prof. Paweł Śpiewak: - Nie znam tła podróży Pawła Poncyljusza do Wejherowa, nie mam jednak wątpliwości, że taka partia powinna powstać. Po raz pierwszy od 2007 roku mam poczucie, że jest na to szansa. Jeśli szeregi takiej formacji zasililiby Michał Kamiński, Adam Bielan czy Paweł Kowal, posiadałaby ona ogromny potencjał. Są to osoby powszechnie znane, posiadające ogromne doświadczenie polityczne i wizję, jak taka partia miałaby wyglądać. Myślę, że taki PiS light mógłby sporo namieszać na politycznej scenie. Z jednej strony wyborcy nie są usatysfakcjonowani tym, co obecnie przedstawia sobą PiS, a z drugiej tym, jak działa PO. Każde ugrupowanie, które w zdecydowany sposób łamie ten dualizm polityczny i mówi poważnym językiem o świecie, jest w tej chwili bardzo pożądane. Wierzę, że ruch, o którym mówimy, mógłby się takim ugrupowaniem stać. Wierzę też, że w tych ludziach jest siła, a nowy głos w polskiej polityce jest naprawdę potrzebny.
Patrz też: Paweł Wroński: Ziobro gwarantuje PiS zachowanie elektoratu i fortunę
- Który z głównych rozgrywających na scenie politycznej mógłby najwięcej stracić na powstaniu nowej partii?
- Wydaje mi się, że PO. Wiele osób, które popierają tę partię, nie utożsamia się z nią. Boją się po prostu języka i agresji PiS-u. Pamiętajmy, że w tegorocznych wyborach prezydenckich kilkanaście procent wyborców, którzy głosowali na Jarosława Kaczyńskiego, poparło nie tyle jego, ile nowy sposób myślenia, który prezentował w kampanii. Jest to potencjalny elektorat, który nową partię mógłby poprzeć, świadomie odrzucając Platformę.
- Kiedy moglibyśmy się spodziewać jej powstania?
- Myślę, że dopiero po wyborach samorządowych. W tej chwili moment na to nie jest najlepszy. Trzeba poczekać jakieś trzy tygodnie.
- Rozumiem, że przyszłoroczne wybory parlamentarne byłyby już celem tej formacji.
- Oczywiście. Nie można za długo gotować wody, bo wyparuje. Póki jest taka atmosfera i oczekiwanie ludzi, trzeba stworzyć nową partię. Zresztą wydaje mi się, że osoby, które miałyby ją tworzyć, nie chciałyby rezygnować z działalności publicznej. Są młodzi, ale już obeznani z polityką i jeszcze wiele przed nimi.
- Profesor Krzemiński widzi ich raczej w PSL-u.
- To nieporozumienie. PSL jest swego rodzaju spółdzielnią. Wszystkie etaty są tam już rozdzielone. Ludowcy to grupa osób, które się doskonale znają. Trochę jak kury w kurniku. Każdy wie, jak dziobie i każdy ma swoje pole dziobania. W PSL-u nowych ludzi nie potrzebują.
Przeczytaj koniecznie: Zbigniew Ziobro zamieni blondynkę na goryla z BOR?
- Skupmy się na personaliach. Lista nazwisk osób związanych z PiS-em, które taką partię mogłyby utworzyć, jest dosyć oczywista. Kto z szeregów Platformy mógłby się do niej przyłączyć?
- Przyznam, że nie wiem. PO jest ugrupowaniem bardzo skutecznym, które zapewnia swoim działaczom bardzo mocną pozycję. Nawet ci trochę niepokorni mają zapewnione dobre miejsca na listach wyborczych, a co za tym idzie - wpływ na obsadę stanowisk w regionach. Szansa, że PO opuszczą jakieś znane nazwiska, jest niewielka. Może być jednak tak, że do nowej partii przyłączą się działacze terenowi.
- A co na przykład z byłymi członkami PiS-u, którzy obecnie działają w PO, takimi jak Antoni Mężydło czy Paweł Zalewski? Dla nich taki PiS light mógłby być przecież bliższy ideowo.
- Nie bardzo wierzę, że odejdą z PO. Chyba dopiero wówczas, gdy zobaczą siłę tego nowego ugrupowania. Pamiętajmy, że większość polityków to zawodowcy, których nie interesują ideały, ale korzyści. A korzyści zapewnia Platforma Obywatelska. Cóż, takie są interesy w polityce i trudno, żeby takie nastawienie miało się zmienić.
- Czy działający dziś poza polityką, ale doskonale rozpoznawalni, Kazimierz Marcinkiewicz czy Jan Rokita mogliby dołączyć do nowej formacji?
- Nie sądzę, żeby Jan Rokita myślał o powrocie do polityki. Jest teraz na zupełnie innym etapie swojego życia i bardziej od niej interesuje go np. historia sztuki. Jeśli zaś mowa o Kazimierzu Marcinkiewiczu, to po ujawnieniu całej swojej sfery prywatnej nie wydaje się dobrym partnerem. Poza tym żywi on wiele urazy do Michała Kamińskiego i innych PiS-owskich secesjonistów.
- A kogo widziałby pan w roli ewentualnego lidera?
- Wydaje mi się to bez znaczenia. Nie będzie to - mam nadzieję - kolejna formacja o charakterze wodzowskim, a ugrupowanie, w którym osoby mające zbliżone poglądy na Polskę będzie łączyć wspólnota celów.
- Powstanie takiej formacji mogłoby pana przywrócić do polityki?
- Absolutnie nie. Każdy powinien robić to, co lubi, a ja tego nie lubię. Oczywiście, mogę temu ugrupowaniu dobrze życzyć, ale do polityki wracać nie zamierzam. O wiele bardziej interesuje mnie życie akademickie i obserwowanie życia publicznego.
Prof. Paweł Śpiewak
Socjolog i historyk idei, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego