"Super Express": - Krążą plotki o tym, że Jarosław Kaczyński zapowiedział współpracownikom odejście z polityki, jeżeli wynik PiS w wyborach samorządowych okaże się "bardzo zły". Byłby w stanie odejść?
Paweł Wroński: - Wybory samorządowe mają to do siebie, że zawsze łatwo ogłosić w nich sukces. Każdy może sobie wybrać wygodne kryterium oceny i ogłosić sukces. Realnym politycznym wyznacznikiem mogą być jednak miasta wojewódzkie bądź sejmiki samorządowe.
Przeczytaj koniecznie: Zbigniew Ziobro zamieni blondynkę na goryla z BOR?
- Realnie jak kiepski wynik PiS byłby w nich "bardzo zły"?
- Jarosław Kaczyński używa wielu różnych słów, które szybko są zmieniane na inne. Analiza jego stanu psychicznego nie powinna być celem analizy polskiej polityki. Pamiętajmy też, że wybory samorządowe Kaczyński zawsze traktował po macoszemu. PiS nie jest partią samorządowców. Oni mówią o wielkiej polityce i wizjach... Samorząd jest zaś dla nich w dużej mierze miejscem, w którym robi się ciemne interesy, których prezes nie rozumie.
- Z wyżyn prezesa być może. Wielu działaczy Platformy, PiS czy SLD żyje jednak z samorządów i posad, które można tam uzyskać.
- Na pierwszy rzut oka tak. Dotacje z budżetu na partie doprowadziły jednak do tego, że nasze ugrupowania stały się samowystarczalne. Pieniądze są lokowane na kontach, gdyż nie da się wydać tak dużych kwot na kampanię. Kto ma kasę, ma władzę. A kto ma kasę? Prezesi, przewodniczący...
- Nie ma zatem tak złego wyniku, by skłonił polityka do ustąpienia ze stanowiska?
- PiS na początku mówił, że sukcesem będzie zwycięstwo w województwach, w których Kaczyński wygrał w wyborach prezydenckich. O tych ośmiu sejmikach wspominał przewodniczący Błaszczak. Teraz nikt o tym już nie mówi. Sukcesem byłoby powtórzenie wyniku 36 proc. Ale teraz o tym też nikt nie mówi. I wszystkie partie przygotowują się do ogłoszenia zwycięstwa.
Patrz też: Staniszkis: Ziobro maminsynkiem. Kaczyński nie zna się na kobietach
- Wybory samorządowe i sukcesy lokalnych polityków niekoniecznie przekładają się na ogólnopolską politykę...
- Samorządność jest największym sukcesem minionych 20 lat. Dobrych prezydentów i nieźle zarządzanych miast jest multum. Awans cywilizacyjny, szczególnie w mniejszych ośrodkach, jest niewiarygodny. I po co mają przechodzić do polityki ogólnopolskiej? Nie chcą tego.
- Może i nie chcą. Ale polityka krajowa mogłaby zyskać.
- Ależ prezydent średniego miasta ma większe dochody niż poseł. Zajmuje się konkretnymi rzeczami, zamiast podlizywać się temu czy innemu przewodniczącemu czy prezesowi. Rozwiązuje realne problemy. Satysfakcja jest znacznie większa.
- Polityka ogólnopolska to miejsce dla nieudaczników?
- Cóż, tak jak dziennikarstwo jest zawodem nieudaczników, którzy nie potrafią zarobić godnych pieniędzy w biznesie, zostać wybitnymi naukowcami...
- Skupmy się na "udacznikach". Joanna Kluzik-Rostkowska mogłaby powalczyć o władzę w PiS ze Zbigniewem Ziobrą?
- W "Potopie" Kmicic mówi do księcia Radziwiłła: "moja fortuna jedynie przy Radziwiłłowskiej urosnąć może". I w naszych partiach jest podobnie. Przy całej sympatii do pani Kluzik-Rostkowskiej, zachowanie elektoratu i fortunę gwarantuje politykom PiS Ziobro albo ktoś podobny. Rostkowska jest dobrym politykiem, ale wybrała złą partię.
Paweł Wroński
Publicysta "Gazety Wyborczej"