"Super Express": - Po wtorkowym szczycie Unia-Rosja, na którym zadeklarowano konsultacje z Moskwą umów stowarzyszeniowych w ramach Partnerstwa Wschodniego, nie ma pan wrażenia, że ten projekt jest na wymarciu?
Jacek Saryusz-Wolski: - Musimy być precyzyjni co do ustaleń szczytu. Unia będzie rozmawiać z Rosją wyłącznie na poziomie technicznym, w bardzo wąskim zakresie na temat konsekwencji dla handlu po ewentualnym wprowadzeniu umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Chodzi o to, czy strefa wolnego handlu z Ukrainą i produkty, które będą trafiać na tamtejszy rynek, nie będą ze szkodą dla rynku rosyjskiego reeksportowane do Rosji.
- Pod przykrywką tych konsultacji nie dojdzie do ingerencji Moskwy w politykę wschodnią UE?
- Unia wykluczyła jakiekolwiek trójstronne rozmowy na ten temat. Nie daje Rosji prawa głosu ani wglądu w jej politykę wschodnią. Od dawna ustami szefa KE José Barroso, ale także innych przedstawicieli UE, mówi, że do rozmów bilateralnych nie dopuszcza stron trzecich. Natomiast chce z Rosją rozmawiać, czy ta ma jakiś problem z niejasnościami, kto i do kogo eksportuje. Będą to rozmowy techniczne dotyczące spraw handlowych, a nie politycznych.
- Gernot Erler, nowo mianowany pełnomocnik rządu Niemiec ds. Rosji, mówił, że Unia popełniła błąd, nie biorąc pod uwagę ewentualnych napięć z Moskwą wokół podpisania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Dodał także, że trzeba unikać napięć między Partnerstwem Wschodnim a rosyjską Unią Celną. A przecież tych napięć nie da się uniknąć, jeśli poważnie myślimy o europejskiej polityce wschodniej. Czy klimat dla polityki wschodniej UE prowadzonej w ramach Partnerstwa Wschodniego się nie zmienił na niekorzyść tego projektu?
- Bardzo krytycznie podchodzę do tego, co mówi pan Erler, ale chciałbym zwrócić uwagę, że jest przedstawicielem koalicji rządzącej w Niemczech, a nie Unii Europejskiej.
- Niemcy to jednak czołowy kraj Unii, którego stanowisko wpływa na politykę całej Wspólnoty. Skoro takie tendencje pojawiają się w rządzie niemieckim, to nie zostaną przyjęte przez Brukselę?
- To daleko idące uproszczenie. Zakładanie, że to, co powie ktoś z rządu niemieckiego, staje się automatycznie stanowiskiem Unii, jest nieprawdziwe. Oczywiście każdy kraj ma mniejszy lub większy wpływ na politykę Brukseli, ale od tego, co mówi koalicjant kanclerz Merkel, do przyjęcia tego jako obowiązującego stanowiska całego rządu jeszcze daleko. A jeszcze dalej do tego, aby zarazić takim myśleniem całą Unię Europejską.
- Ale czy powinno niepokoić, że tego typu myślenie, jakie prezentuje pan Erler, pojawia się w kręgach władzy tak ważnego kraju jak Niemcy?
- Oczywiście, to niepokojące słowa. Nie zgadzam się, że kształtując sąsiedzkie stosunki UE z państwami Partnerstwa Wschodniego powinniśmy uwzględniać sprzeciw Rosji. Ale, jak powtarzam, nie można tego typu myślenia utożsamiać ze stanowiskiem Unii jako całości. Prorosyjskie poglądy pana Erlera są znane w Europie. Sytuacja zmieniła się o tyle, że SPD, którego jest członkiem, weszła do rządu. Niemniej między stanowiskiem niemieckich socjaldemokratów a stanowiskiem całego rządu, w którym dominuje jednak CDU, jest ogromna przepaść.
- Polski rząd nie powinien jednak jakoś zareagować na słowa Erlera?
- Politykę Unii reprezentują instytucje unijne, a one nie kwestionują sensu istnienia Partnerstwa Wschodniego.
- Czyli, pana zdaniem, wbrew temu, co przyniósł ostatni tydzień, Partnerstwo Wschodnie nadal ma rację bytu?
- Oczywiście. Wokół programu Partnerstwa Wschodniego jest zgoda. Natomiast faktem jest, że przeżywa ono kryzys w związku z sytuacją na Ukrainie i rosyjską presją, która jej towarzyszy.
Czytaj również: Tomasz Walczak: Wyrwać elity z samozadowolenia
- Wydaje się panu, że Partnerstwo Wschodnie ma szansę wyjść z tego kryzysu?
- W średniej i długiej perspektywie na pewno tak. Natomiast w najbliższym czasie nadal będzie przeżywać problemy w związku z przyczynami, o których mówiliśmy. Na pewno Unia nie może nie mieć polityki wschodniej, ponieważ na wschód od Wspólnoty leżą jej żywotne interesy polityczne i ekonomiczne. Od tego nie ma odwrotu i doskonale rozumieją to politycy europejscy. Zresztą dowodem na to, że w kwestii Partnerstwa Wschodniego nic się nie zmieniło, jest to, że w związku kwestionowaniem tego projektu przez Kreml stosunki Unii i Rosją bardzo się pogorszyły. Unia stara się temu stanowisku Moskwy przeciwdziałać, ale nie ma tu prostych i szybkich rozwiązań.
Partnerstwo Wschodnie
Program polityki zagranicznej Unii Europejskiej zainicjowany w 2009 roku przez Polskę i Szwecję, koncentrujący się na byłych republikach ZSRR: Białorusi, Ukrainie, Mołdawii, Gruzji, Azerbejdżanie i Armenii. Jego celem jest zacieśnianie współpracy politycznej i gospodarczej tych państw z UE poprzez przyjęcie przez nie europejskich wartości i standardów.
Tomasz Walczak: Pożegnanie z Partnerstwem Wschodnim