Wojciech Szczurek: Partie nie chcą liderów

2010-11-02 12:45

Rozpoczynamy samorządową dyskusję "Super Expressu" z udziałem kandydatów na prezydentów miast. Dziś prezydent Gdyni Wojciech Szczurek: Partyjniactwo i przenoszenie sporów ogólnych na samorządy jest faktem. Gdynia to akurat przykład, że partyjne wojny nie muszą determinować sceny lokalnej. Mamy szczęście, że dominuje u nas lokalne spojrzenie.

"Super Express": - Rządzi pan Gdynią od 1998 roku. W poprzednich wyborach zdobył pan rekordowe 85 proc. głosów. Wśród zarzutów PO i PiS trudno doszukać się czegoś poważniejszego. Zgodnie z żelazną zasadą hollywoodzkich scenariuszy ktoś tak popularny i nieskazitelny na końcu filmu musi się okazać mordercą. Często seryjnym...

Wojciech Szczurek: - Ależ ja mam na swoim koncie także wiele porażek, a Gdynia nie jest też jakąś wyspą szczęścia. Nie będę się jednak na nie licytował z opozycją. Myślę, że pozycja, którą mam nadzieję potwierdzą kolejne wybory, wynika z wiarygodności. Ludzie wcale nie oczekują, żeby im potakiwać. Chcą prawdy, a ja wielokrotnie przyznawałem się do swoich niepowodzeń i błędów. Gdy nie jestem w stanie czegoś zrobić, zawsze tłumaczę dlaczego. I nie mam możliwości zrzucenia winy na poprzedników, jak wielu innych.

Przeczytaj koniecznie: Prof. Michał Kulesza, twórca reformy samorządowej: Wybory samorządowe ważniejsze od parlamentarnych

- Platforma i PiS podchodzą do walki z panem z poczuciem niemożliwego?

- Ani PiS, ani PO wcale się ze mną nie cackają. W poprzednich wyborach miałem kontrkandydata z PiS, teraz z PO. Ale ci kandydaci są "rzucani na odcinek Gdynia" w trochę niewdzięcznej roli. Każda partia chce, a nawet musi zaznaczyć w wyborach swoją obecność. I obie partie nie decydują się na poparcie mojej kandydatury, gdyż poszukują swojej drogi budowy lokalnych struktur. Decyzje zapadają jednak raczej na niższych szczeblach, a nie w centrali.

- Centrale PO i PiS też po pana nie sięgają. W realiach zachodnich demokracji tak rekordowe wyniki w wyborach lokalnych oznaczają często automatyczne przejście do polityki ogólnokrajowej...

- W tym pytaniu jest zawarte spojrzenie dominujące w partiach politycznych. Na życie publiczne patrzy się perspektywy warszawskiej. Droga publiczna ma się odbywać przez radnego, później województwo, posła, ministra itd. To błąd, a urząd w stolicy nie zawsze jest awansem. Zabrzmi to nieskromnie, ale miałem już kilkakrotnie propozycję obejmowania różnego rodzaju urzędów centralnych i nie miałem dylematu. Polityk lokalny jest zawsze bliżej ludzi, ma inne możliwości działania.

Patrz też: Jacek Żakowski: Jeśli polityk boi się wyjść na ulicę, to znaczy, że poniósł porażkę

- Gubernatorzy w USA czy merowie we Francji po kilku kadencjach stają się kluczowymi postaciami w Waszyngtonie i Paryżu. Dlaczego w Polsce działa to inaczej?

- Tak bywa, ale w większości krajów samorządy ewoluują już w kierunku menedżerskim. I rzeczywiście otwierające się środowiska polityczne takich kandydatów mogłyby promować. Ale, uciekając od mojej osoby, wcale nie widzę, by polskie partie polityczne poszukiwały silnych liderów.

- Tusk i Kaczyński są w opinii wielu nawet zbyt silni...

- Na pewno, ale mają zasadę, że lider jest jeden. Niepodważalny i nietolerujący konkurencji. A reszta ma się wokół niego sprawnie krzątać.

- Przy okazji wyborów samorządowych wiele osób narzeka na ich upartyjnienie. Słusznie?

- Oczywiście nie ma demokracji bez partii. Partyjniactwo i przenoszenie sporów ogólnych na samorządy jest jednak faktem. Gdynia to akurat przykład, że partyjne wojny nie muszą determinować sceny lokalnej. Mamy szczęście, że dominuje u nas lokalne spojrzenie.

- Inni tego szczęścia nie mają. Po 20 latach samorządność ocenia się w Polsce rozmaicie. W dużych miastach mówi się właśnie o upartyjnieniu. Z mniejszych miast i wsi wielu przydatnych ludzi uciekło do większych ośrodków...

- Siłą rzeczy nie będę obiektywny, gdyż działam w samorządach od 20 lat. Jeżdżąc po Polsce, systematycznie wracam jednak do tych samych miejsc i widzę, że choć nie jest idealnie, to kraj zmienił się na lepsze. W dużej mierze właśnie dzięki samorządności. Z mojego punktu widzenia to działa. Mamy wzrost lokalnego patriotyzmu, ludzie chcą rozwiązywać problemy wokół nich. Pomimo błędów i nadużyć wielu, narzekając na samorządy, nie do końca ma jednak świadomość, jak dalece właśnie one zmieniły ich życie na lepsze.

Wojciech Szczurek

Prezydent Gdyni od 1998 roku, prawnik

Nasi Partnerzy polecają