Jacek Żakowski: Jeśli polityk boi się wyjść na ulicę, to znaczy, że poniósł porażkę

2010-10-26 16:30

Wpływ mordu w Łodzi na wybory samorządowe ocenia Jacek Żakowski ("Polityka"): Polityka to nie tylko administrowanie krajem, wymaga ona również jakiegoś elementarnego męstwa i odpowiedzialności. Nasi politycy kierują się strachem, a im bardziej się boją, tym głośniej krzyczą. W efekcie swym zachowaniem doprowadzili do rozhisteryzowania społeczeństwa.

"Super Express": - Czy wybory samorządowe odbędą się w cieniu morderstwa w Łodzi?

Jacek Żakowski: - Bez przesady. To może mieć pewien wpływ, ale tylko w dużych okręgach wyborczych, gdzie wybory są bardziej partyjne i politykom łatwiej manipulować emocjami.

- Jednak z obawy o własne zdrowie i życie niektórzy działacze PiS rezygnują ze startu w wyborach, a prominentni politycy obu głównych partii korzystają z ochrony BOR.

Przeczytaj koniecznie: Platforma traci poparcie po morderstwie w łódzkim biurze PiS

- To świadczy o niskim poziomie odwagi cywilnej. Polityka to nie tylko administrowanie krajem, wymaga ona również jakiegoś elementarnego męstwa i odpowiedzialności. Nasi politycy kierują się strachem, a im bardziej się boją, tym głośniej krzyczą. W efekcie swym zachowaniem doprowadzili do rozhisteryzowania społeczeństwa. Gdyby mieli choć minimum odpowiedzialności, odważnie stawiliby temu czoło. Jeśli polityk boi się wyjść na ulicę, to znaczy, że poniósł porażkę. Dziennikarzy też się nieraz ocenia bardzo krytycznie za to, że wyrażają się zbyt emocjonalnie. Czy wobec tego również my powinniśmy chodzić w asyście ochrony?

- Na czym polega specyfika wyborów samorządowych?

- Są dużo bardziej pragmatyczne niż parlamentarne. Tu liczy się przede wszystkim bezpośredni kontakt z wyborcami i politycy nie mogą aż tak "bajerować". Wybory te są też mniej partyjne. Generalnie w wyborach samorządowych ludzie dokonują wyboru raczej według klucza personalnego, a nie partyjnego. Widać to np. w Krakowie, gdzie lewica jest bardzo słaba, a rządzi jej człowiek Jacek Majchrowski i on ma największe szanse na zwycięstwo. Wprawdzie wielu kandydatów korzysta mniej lub bardziej z poparcia partii politycznych, ale się z nimi nie identyfikuje. Zwłaszcza w dużych miastach. Trudno więc będzie odczytać, kto te wybory tak naprawdę wygrał. Może być tak, że oficjalny kandydat partii przegra, a wygra ten naprawdę przez nią naznaczony.

Patrz też: Mord polityczny w Łodzi: 8 kul, które zmieniły Polskę. Nie ma mowy o pokoju, festiwal nienawiści w Sejmie trwa dalej

- Zatem która partia ma wizerunek najbardziej pragmatycznej?

- Chyba SLD. Politycy tej partii postawili na bezpośredni kontakt z mieszkańcami. Nie rzucają na prawo i lewo obietnicami, tylko pytają ludzi, czego chcą. Bardzo zmobilizowanych działaczy ma też PiS, co było już widać w kampanii prezydenckiej. Platforma tradycyjnie ma z tym kłopot. Jej politycy to na ogół dwuzawodowcy - ludzie, którzy prowadzą przedsiębiorstwa i trudniej im znaleźć czas na ściskanie dłoni wyborcom.

- Tydzień temu na konwencji samorządowej Jarosław Kaczyński przedstawił strategię rozwoju samorządów i skontrastował ją z rządową "koncepcją polaryzacyjno-dyfuzyjną".

- Politycy obu partii nie rozumieją, że w tych wyborach wybiera się metodę rozwoju lokalnego, i to w obrębie gminy, powiatu, województwa. Samorządy mają minimalny wpływ na to, czy rozwój kraju będzie zrównoważony, czy aglomeracyjny. O tym decyduje Sejm, a pieniądze są wydzielane na szczeblu centralnym, w ministerstwach.

- Sondaże przedwyborcze nie zaskakują: wygrywa Platforma, za nią jest PiS, a na końcu SLD.

- Tu sondaże są jeszcze mniej wiarygodne niż zwykle. W wielu samorządach partie nie wystawiają wprost swoich list, a znajdują się na nich nazwiska mieszkańców. Jednak nawet jeśli politycy danej partii oficjalnie nie wygrają, będą mogli mówić, że dany komitet mieszkańców to grupa osób związanych właśnie z ich partią. W tym sensie wszystkie partie wygrają te wybory.

Jacek Żakowski

Publicysta tygodnika "Polityka"