Jarosław Flis

i

Autor: "Super Express"

Prof. Jarosław Flis: Z Jarosławem Kaczyńskim na sztandarach PiS przegrywał

2017-10-27 4:00

Ile może stracić PiS na ewentualnych roszadach w fotelu premiera?

"Super Express": - Znów wracają w Prawie i Sprawiedliwości pomysły, by premierem zrobić Jarosława Kaczyńskiego. Czy to byłby jednak najlepszy pomysł? Bo chyba niespecjalnie rządząca partia by na tym zyskała.

Prof. Jarosław Flis: - Wystarczy prześledzić, jak wyglądały ostatnie trzy kampanie wyborcze do Sejmu. W dwóch z nich twarzą, uczestnikiem debat i patrzącym na nas z plakatów politykiem był Jarosław Kaczyński. W jednej, tej ostatniej, kimś takim była Beata Szydło. Nie trzeba słoniowej pamięci, by wiedzieć, że tam, gdzie lokomotywą wyborczą był prezes PiS, kampanie zostały przegrane. Z Beatą Szydło na sztandarach PiS wybory wygrał, zdobył samodzielną większość i dziś rządzi.

- Dziś PiS jest na fali, więc w aktywie partyjnym może dominować poczucie, że tym razem będzie inaczej?

- Oczywiście, można wierzyć, że do trzech razy sztuka. Podobnie ktoś mógłby pomyśleć, że warto iść do następnych wyborów w koalicji, ignorując przy okazji fakt, że dwa razy partie polityczne się na to zdecydowały i dwa razy z opłakanym dla siebie skutkiem. Pamiętamy AWS i Zjednoczoną Lewicę, które tę drogę wybrały i nie przekroczyły progu wyborczego przewidzianego dla koalicji. Wiem, że PiS może myśleć, iż żadnym AWS czy lewicą nie jest i na pewno im się to nie zdarzy, bo przecież jest cudownie. Ale skoro coś zdarzyło się dwa razy, to czemu za trzecim miałoby być inaczej?

- Czyli zbawienie w postaci Jarosława Kaczyńskiego to myślenie życzeniowe?

- Aby odpowiedzieć na to pytanie, wystarczy przypomnieć, że wymiana Kazimierza Marcinkiewicza na Jarosława Kaczyńskiego zapoczątkowała całą serię porażek Prawa i Sprawiedliwości. Zresztą jak spojrzymy na ówczesne sondaże, to ta zmiana wyraźnie obniżyła oceny rządu. Wystarczy zajrzeć na strony CBOS, żeby zobaczyć kilkunastoprocentowy spadek po objęciu sterów rządu przez Jarosława Kaczyńskiego.

- Dziś zmiana premiera na prezesa PiS spowodowałaby podobne spadki?

- To są absolutnie nieprzewidywalne rzeczy, stąd można wierzyć, że nic się nie stanie. Prawda jest jednak taka, że ryzyko dla PiS jest ogromne. A racjonalni ludzie starają się raczej ryzyko zmniejszać, a nie eskalować. Rządząca partia ma już wystarczająco dużo problemów i dodawanie sobie kolejnego nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Rozumiem jednak, że są tacy w PiS, którzy na takim przetasowaniu tylko by zyskali i nie muszą się przejmować, że cały obóz mógłby na tym stracić.

- W czym tak naprawdę byłby problem - w ogólnej niechęci do niego czy raczej w tym, że będąc u sterów rządu, mógłby przestawić rewolucyjną wajchę, docisnąć pedał gazu i zniechęcić do PiS elektorat centrowy?

- Nie sądzę, żeby Beata Szydło była jakimś szczególnym hamulcowym. Nie tam, moim zdaniem, jest główny problem. Polega on natomiast na tym, że Jarosław Kaczyński ma tendencję do wypowiadania różnych słów, które łatwo stają się bronią w rękach jego przeciwników politycznych. Niby się na nie oburzają, ale to oburzenie z cyklu "O, jak cudownie, że to mówi". Podsumowując, fakt, że ktoś zamyka ranking braku zaufania, nie jest przypadkiem. Zwróćmy uwagę, że poziom zaufania do Beaty Szydło rośnie, a w przypadku Jarosława Kaczyńskiego ani drgnie. To powinno dać do myślenia. 

Zobacz: Michał Kamiński: Kaczyński nie jest łasy na stanowiska, ale chce realizować niedobry program

Przeczytaj też: Mirosław Skowron komentuje: Kaszub z pałką w głowie

Polecamy: Prof. Antoni Dudek: Niepewna przyszłość Macierewicza