– Razem z Michałem Szczerbą składamy wniosek do PKW, chcemy, żeby dokładnie sprawdziła czy nie było nielegalnego finansowania ostatniej kampanii wyborczej, ale też pokazujemy przykłady poprzednich kampanii, m. in. tego co się działo w Rzeszowie, gdzie pan Warchoł będąc wiceministrem, co prawda na urlopie, kandydując – wręczał różnego rodzaju czeki i nie tylko – mówi Dariusz Joński w rozmowie z „Super Expressem”.
– Pokazaliśmy dzisiaj zdjęcia z panią poseł Kurowską, która na tle garnków, tosterów, oczywiście za pieniądze Funduszu Sprawiedliwości, przekazywała te rzeczy zwiększając sobie jeszcze szansę na mandat poselski. Krótko mówiąc te pieniądze miały iść na ofiary przestępstw, a w dużej mierze szły niestety na różnego rodzaju stowarzyszenia i fundacje, bądź na zakupy różnego rodzaju od frytkownicy po gofrownicę czy ekspresy do kawy. Paradoksem było przecinanie wstęgi na lodówce przez ministra – wszystko po to, żeby w czasie kampanii obejść ustawę o finansowaniu kampanii wyborczej – dodaje.
Dariusz Joński podkreśla, że nie zostało przyjęte w tej sprawozdanie finansowe PiS-u, dlatego wspólnie z posłem Szczerbą chcą sprawdzić ten wątek i jednocześnie „składają zastrzeżenia do tego sprawozdania”. Jak stwierdził, Fundusz Sprawiedliwości był „partyjnym bankiem Ziobry”. – Wydawali pieniądze, na co chcieli, a nie na to, co mieli wydawać – ocenia.
Polityk zaznacza, że te pieniądze miały iść na „rodziny zamordowanych, na pobitych ludzi czy zgwałcone kobiety”. – To miały być pieniądze kierowane do nich. Sprawdziłem że w 2018 roku na 375 mln z Funduszu Sprawiedliwości wydano na te cele poniżej 5 proc, w roku 2021 było to około 34 proc. Ale zdecydowana większość pieniędzy była wydawana na to co chcieli. Z jednej strony zastawa, z drugiej lodówka, czek z pieniędzmi – czy wóz bojowy – stwierdza Joński.
– Uważamy, że mogło być tak, że kandydaci Suwerennej Polski mieli większe szanse w kampanii wyborczej, bo mieli środki z Funduszu Sprawiedliwości, które były wydawane na rzeczy związane z kampanią wyborczą – mówi Dariusz Joński w rozmowie z „SE”.