W jednym z marszów kobiet w 2017 roku Jaśkowiak manifestowała za liberalizacją obowiązującego kompromisu aborcyjnego. Z mównicy grzmiała ona wówczas, mówiąc: - Od czasu gdy panuje nam dobra zmiana, budzą się we mnie różne uczucia. Najpierw było to zdziwienie, później zaskoczenie, oburzenie, niedowierzanie, złość, wściekłość. I ostatecznie brakuje mi słów i chyba tylko jedno mało cenzuralne: jestem wkur... (za te słowa poznańska notariusz została pozwana do sądu).
W sobotnią noc na murze przy domie Jaśkowiak umieszczono napis "aborcyjne k..." oraz o ten niegodny czyn podejrzewa poznańskich kibiców. Jak mówiła: - Wiążę to z sobotnią przegraną Lecha Poznań. Po powrocie z majówki pomyślę, co z tym zrobić. Może zostawię.
Co ciekawe, płot ten już dwa razy był wcześniej pomazany wyzwiskami (w 2015 i 2016 roku). W obu przypadkach pojawiały się tam wyzwiska względem prezydenta miasta, Jacka Jaśkowiaka, którego określano mało chwalebnymi określeniami typu "zdrajca", lub też "pedał", za to, że uczestniczył on w zorganizowanych w Poznaniu marszach równości. Sprawców nigdy nie udało się wykryć.
Sam prezydent odniósł się do sprawy, pisząc:
Jaśkowiak już wie pic.twitter.com/sXEllW2TOX
— pinzielony (@pin_zielony) 29 kwietnia 2018
Zobacz także: Agenci CBA weszli do gabinetu prezydenta Poznania. Spiskowa teoria w sieci