"Super Express": - W imieniu małopolskich działaczy Platformy Obywatelskiej napisał pan list skierowany do proboszczów tych parafii w diecezji, które pokrywają się z waszym okręgiem wyborczym.
Ireneusz Raś: - Działacze Platformy wręczają ten list - w około 650 kopiach - osobiście. Akcja, którą roboczo nazwaliśmy"Kolęda", rozpoczęła się w zeszłą niedzielę i potrwa do 15 września.
Przeczytaj koniecznie: Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Platforma strzeliła sobie w stopę
- Skąd pomysł tego listu?
- W ostatnich miesiącach było bardzo wiele, nie tyle krytycznych, co po prostu niesprawiedliwych uwag skierowanych pod adresem naszej partii z terenu parafii - z terenu tych najmniejszych wspólnot składających się w swej masie na cały Kościół w Polsce. Rządzą nim hierarchowie, ale przeciętny człowiek w życiu Kościoła uczestniczy tam, gdzie mieszka - w swojej małej ojczyźnie, w okolicy swojego domu i najbliższej świątyni. Proboszczowie nierzadko są liderami lokalnych społeczności. Owszem, można milczeć, gdy jest się przedstawianym w sposób niesprawiedliwy, ale można też działać. Cóż, my uznaliśmy, że wręcz trzeba - trzeba działać. Należało więc jeszcze wybrać formę owego działania i my uznaliśmy, że najlepszy będzie list dostarczony do rąk własnych proboszczów. Tym listem zapraszamy ich do dialogu. Nie chcemy, żeby nas chwalić, nie chcemy też, żeby z ambony wzywano do głosowania na nas. Chcemy, żeby było normalnie, co w chwili obecnej sprowadza się do jednego - żeby oceniać nas w sposób sprawiedliwy. Chcemy odkłamać zły mit Platformy. Oto cała odpowiedź na pańskie pytanie, panie redaktorze. Oto nasze intencje.
- Jaki wizerunek Platformy kreują małopolscy proboszczowie?
- Dżentelmeni nie mówią o konkretnych faktach, tylko po to, aby wzbudzać sensację. Byłoby to za mało dyplomatyczne - psułoby przestrzeń, którą chcemy wypełnić dialogiem. Zostawmy tamte sprawy, starajmy się budować normalne relacje.
Przeczytaj koniecznie: Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Polskie władze chcą zapomnieć o tragedii Polaków
- A czy dżentelmeni mówią o pieniądzach? W liście chwali się pan, ile pieniędzy zostało przekazanych na restaurację zabytkowych kościołów w okresie współrządzenia przez Platformę regionem oraz obiecuje pan, że Platforma doprowadzi do tego, aby święto Trzech Króli stało się dniem wolnym od pracy...
- Odwołałem się do elementu rzeczywistości. Wraz ze Wspólnotą Małopolską i Polskim Stronnictwem Ludowym współrządzimy w województwie od czterech lat. Jesteśmy w okresie sprawozdania. Ten jeden element miał pokazać, że jesteśmy skuteczni w realizacji ważnych spraw dla dobra lokalnych wspólnot. Niektórzy ludzie nie wiedzą, komu je przypisać. Mówimy: kto na nas zagłosował, nie zawiódł się.
- Niektórzy postrzegają to jako szantaż: nie będziecie z nami, kurek z pieniędzmi zostanie zakręcony...
- Aby wyrazić taką opinię, trzeba się chyba kierować złą wolą.
- Ale nawet w Platformie list jest krytykowany!
- Rozmawiałem z Tomaszem Tomczykiewiczem. W mediach powszechnie była cytowana jego nieprzychylna wypowiedź o naszej małopolskiej inicjatywie. Tymczasem w rozmowie ze mną dał wyraz, że rozumie nasze intencje. Sądzę, że ktoś "dla dobra sprawy" wykorzystał to, że Tomek jakiejś wypowiedzi nie autoryzował.
- Nie ma miejsca w gazecie, żeby przytoczyć każdą krytykę. Jarosław Gowin - powszechnie uważany za reprezentanta konserwatywnego skrzydła, a do tego krakus - odciął się od tej inicjatywy, nie chcąc robić z Kościoła instrumentarium do walki politycznej. Janusz Palikot uznał list za bulwersujący i pokazujący, jak duże wpływy w polityce ma Kościół. Małgorzata Kidawa-Błońska tę inicjatywę uważa za falstart kampanii samorządowej i apeluje o to, aby pamiętać, że w Polsce mamy rozdział Kościoła od państwa...
- Nie wszystkie z wymienionych tu osób przeczytały list. Wydaje mi się, że gdyby to uczyniły, byłyby innego zdania. Zaś Gowin sam o liście mówił na dziesięć dni przed rozpoczęciem akcji. Śmieszy mnie jego zdanie. Na szczęście Platforma jest partią demokratyczną, otwartą na wymianę myśli wśród swoich członków - ten typ osobowości jest nam najbliższy. Dlatego też nie muszę każdego swojego kroku konsultować z "centralą". Pragnę uspokoić koleżanki i kolegów, że w najmniejszy sposób nie próbujemy "układać się" z Kościołem poza granicami wyznaczonymi przez konkordat.
- O katolicki elektorat dotąd zabiegał raczej PiS...
- To dziwna uwaga. My zabiegamy o elektorat centrowy i prawicowy. Ale nie posługujemy się w grze politycznej symbolami świętymi dla Polaków.
- Konsultował pan treść listu ze swoim bratem - ks. Dariuszem Rasiem, osobistym sekretarzem kardynała Dziwisza?
- Nie.
- Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski na łamach "Super Expressu" dał wyraz następującej opinii: że pan i pański brat od dłuższego czasu staracie się związać archidiecezję z małopolskimi strukturami Platformy, a swoje kariery budujecie dzięki staraniom pozostawania jak najbliżej osoby jego eminencji księdza kardynała...
- Ksiądz Tadeusz od miesięcy upodobał sobie krytykowanie moich poczynań. Nie chcę mówić o moim bracie, bo nie jest moją rolą bycie jego adwokatem. Ks. Tadeusz ma swoje problemy i te problemy jakoś wiąże z moją osobą. Jeżeli chciałby o tym porozmawiać - jestem do dyspozycji. Do tej pory takich chęci nie wyrażał. Robi on dobre rzeczy dla swojej fundacji, szkoda, że nie chce dostrzegać dobrych rzeczy, które robią inni. A język, który stosuje w swojej krytyce, jak dla mnie jest nie do przyjęcia.
Ireneusz Raś
Wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego PO, przewodniczący Regionu Małopolskiego PO