Pojęcie „wojna” nie musi oznaczać wyłącznie konfliktu takiego, który trwa na Ukrainie. Tam przebiega od wg modelowej definicji „wojny”. Jednak w szerszym ujęciu tego pojęcia mieszczą się wojny domowe, wewnętrzny terror, dyskryminacja grup mniejszościowych z różnych powodów, skutkiem których jest nie tylko zagrożenie życia, ale i bieda/nędza ofiar takich konfliktów. To m.in. jest przyczyną kryzysów migracyjnych. Przez lata Polska była poza zasięgiem ich oddziaływania. Polska była państwem skąd masowo wyjeżdżano, a nie tym, do którego ciągnęli migranci. Dość przypomnieć, że wprowadzenie stanu wojennego wygenerowało milionową falę uchodźców. W późniejszych latach też ich nie było mało, ale wówczas była to migracja ekonomiczna. Teraz sytuacja odmieniła się diametralnie.
– Dwie dekady pracy Polskiej Misji Medycznej na pięciu kontynentach pokazują jedno: nikt nie opuszcza swojego domu mając inne możliwości. Z roku na rok przybywa osób dotkniętych skutkami katastrof naturalnych, które nie pozostają bez znaczenia na charakter migracji, odbywającej się obecnie niemal masowo, jednak w obrębie państwa pochodzenia. Najczęściej ucieczkę z kraju uniemożliwiają względy ekonomiczne, dodatkowo pojawiają się bariery wizowe i kulturowe. Symboliczne święto to okazja do zrewidowania naszej wiedzy na temat migracji jako zjawiska wielowymiarowego i wszechobecnego – podkreśla Dorota Zadroga (PMM). Migranci, imigranci, uchodźcy. Bez wnikania w definicję poszczególnych pojęć jeszcze raz należy powtórzyć: nikt nie opuszcza swojego domu mając inne możliwości.
Różna jest sytuacja migrantów. W Polsce ok. 2 mln Ukraińców, którzy schronili się w Polsce i nadal w niej przebywają żyje w warunkach bez porównania lepszych niż – na przykład – 670 tys. Syryjczyków żyje się w obozach dla uchodźców w Jordanii. Rozwój sytuacji na Ukrainie jest dynamiczny. Rosja niszczy systemy energetyczne Ukrainy, chce sprawić, by cywile zamarzali i szukali pomocy poza swoim państwem. Czy agresor takim działaniami wywoła kolejną falę migracji do Polski i przez Polskę w innych kierunkach? Szacuje, że może napłynąć do Polski od 200 tys. do pół miliona Ukraińców. Rząd przygotowuje się na taką ewentualność. Czy jednak jest przygotowany?
Zdaniem prof. Macieja Duszczyka z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego nie za bardzo. W rozmowie z Wirtualną Polską ekspert podkreślił, że w polskich szkołach nie ma już miejsc dla kolejnych, dużych grup uczniów, a także miejsc w prywatnych mieszkaniach. Profesor uważa, że do nich można byłoby przyjąć góra 100 tys. uchodźców. Prognoz tych zdaje się nie podzielać minister (w Radzie Ministrów) Agnieszka Ścigaj, zaangażowana w realizację projektu „Wzajemnie potrzebni”. – Ma być ofertą dla rodzin uchodźczych, migrantów, repatriantów i innych ludzi, którzy chcieliby znaleźć swoją przestrzeń poza wielkimi aglomeracjami – wyjaśnia w rozmowie z „Krytyką Polityczną”. Zdaniem pani minister w Polsce jest „około 250 tysięcy mieszkań w średnich i mniejszych miastach, które stoją puste i warto pozyskać je pod wynajem długoterminowy”. Zapewne to jest to, o czym rząd mówi, że jest przygotowany na kolejną falę uciekinierów wojennych.