Rzecznik prasowa SOP mł. chor. Anna Gdula-Bomba w opublikowanym w Internecie komunikacie dotyczącym tego wypadku poinformowała, że wszyscy funkcjonariusze, którzy trafili do szpitali, wykonują na co dzień zadania analityczne. W momencie wypadku byli oni w drodze na szkolenie. Dodała przy tym: - Nie zajmują się ochroną osób. Rutynowo w takich przypadkach pojazdem kieruje jeden z uczestników podróży, a nie specjalnie delegowany kierowca.
Badaniem przyczyn wypadku zajęła się policja. Jak jednak zdradził informator gazety prawdopodobną przyczyną wypadku samochodu SOP było zlekceważenie znaku stop przed przejazdem kolejowym i zbyt duża prędkość. Według nieoficjalnych ustaleń do wypadku doszło, gdy pojazd z funkcjonariuszami dojeżdżał do niestrzeżonego przejazdu kolejowego,a kierowca zamiast się zatrzymać i ruszyć z jedynki, miał wcisnąć gaz, jakby chciał szybko przejechać przez przejazd. Wtedy auto, które wybiło na torach, wypadło z drogi i dachowało (co potwierdzać ma zbyt dużą prędkość), by ostatecznie wylądować w rowie.
Co więcej, choć początkowo twierdzono, że żaden z pasażerów nie odniósł większych obrażeń, to według ustaleń "Rzeczpospolitej", jeden z nich doznał poważnego uszkodzenia kręgu.
Zobacz także: Nowa służba Błaszczaka się WALI? Kierowcy masowo chcą odchodzić z SOP