Nie umieraj na motocyklu

2009-03-30 4:05

W sobotę jechałem z rodziną na spacer do Konstancina. Zima trochę odpuściła i na drogach pojawili się motocykliści. Jeden z nich wyprzedził mnie na zakręcie, na podwójnej linii ciągłej z imponującą prędkością.

Na szczęście nic nie jechało z naprzeciwka i nic mu się nie stało. Mam nadzieję, że cały i zdrowy dojechał do domu. Nie byłby pierwszą ofiarą motoru we właśnie rozpoczętym sezonie. A trupy już się ścielą. Na trasie Wrocław - Świdnica zginął wczoraj 27-letni motocyklista. Wyprzedzał i czołowo zderzył się z busem. Zginął na miejscu. Jego ciało po uderzeniu przefrunęło 200 metrów. Z jaką prędkością musiał jechać? Nie wiemy. Policja wszystko ustali. Najpierw sekcja zwłok, potem szczegółowe obliczenia, kilkadziesiąt kartek zapisanych przez drogówkę i prokuraturę, pogrzeb, na który zapewne zjedzie tłum motocyklistów i to już wszystko. Nic więcej nie będzie. To koniec przygody z życiem 27-letniego mężczyzny. Czy śmierć to nie za wysoka cena za adrenalinę, którą przez kilka minut wytwarzają jego nadnercza? Nad tym niech się głowią panowie na motorach. Szczególnie przed każdym przekręceniem manetki w swoich narowistych maszynach. Więc ile będzie trupów w tym sezonie? Jak myślisz, motocyklisto?