O sprawie pisaliśmy w styczniu, kiedy szpital w Bydgoszczy - ostatni w Polsce, który podawał chorym leki onkologiczne z darowizn - zaczął im odmawiać pomocy. Po naszej interwencji Ministerstwo Zdrowia zmieniło stanowisko i poinformowało, że szpitale onkologiczne mogą kupować i podawać pacjentom nierefundowane terapie. Wkrótce zadeklarowało to dziewięć ośrodków w całym kraju.
Radość chorych trwała jednak krótko. Okazało się, że kłody pod nogi pacjentom rzuca NFZ. Fundusz nie chce bowiem płacić szpitalom za badania niezbędne przed i po podaniu leku. W efekcie szpitale, które zgodziły się pomóc pacjentom, już zaczynają się wycofywać. - Podanie leku wiąże się z kosztami, które sami musielibyśmy ponieść, jeśli NFZ ich nie rozliczy - mówi Małgorzata Talerczyk, wicedyrektor Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii w Szczecinie.
- Wracamy do punktu wyjścia. Gdy 10 lat temu moja siostra zachorowała na raka i sami uzbieraliśmy dla niej pieniądze na nierefundowany lek ratujący życie, usłyszeliśmy, że najbliższy szpital, który może go podać, jest w... Berlinie. Od tej pory minęło tyle lat i nic się nie zmieniło. Wystarczyłoby jedno zarządzenie prezesa NFZ i szpitale zmieniłyby podejście - oburza się Bartosz Poliński, prezes Fundacji Alivia. Wczoraj Narodowy Fundusz Zdrowia nie wyjaśnił nam, dlaczego upiera się przy swoim stanowisku.