NATO i Unia to już nie te same organizacje, do których wstąpiliśmy

2014-03-06 3:00

Czy Polska armia jest przygotowana na inwazję Rosji - oceniają Janusz Zemke i gen. Roman Polko

"Super Express": - Generał Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, zasugerował, że choć dziś nie zagraża nam agresja, to w jakiejś perspektywie nie można wykluczać inwazji na Polskę. I kraj podzielił się na tych, którzy uważają, że przesadził, i tych, którzy sądzą, że ma rację.

Gen. Roman Polko: - Należę do tych, którzy zgadzają się z opinią gen. Kozieja. Po wojnie w Gruzji trzeba o takim zagrożeniu mówić wprost, bo jest realne, a nie oszukiwać się, że jakoś to się rozeszło po kościach. I nie chodzi nawet o to, co widzimy na Ukrainie. W manewrach wojsk rosyjskich Polska bardzo często pełni rolę "wroga", z którym się walczy.

- Wiele osób mówi, że przecież jesteśmy w NATO i Unii Europejskiej. I że to są najlepsze gwarancje, a nie jakaś polska armia.

- Szczerze mówiąc, boję się tych głosów. Jeżeli nawet w kontekście ostatnich wydarzeń nie przyszło otrzeźwienie... Na Ukrainie przez lata powtarzano, że co jak co, ale Rosja jednak będzie trzymała swoich żołnierzy w bazach. Ci ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że zarówno NATO, jak i Unia to już niestety nieco inne organizacje niż te, do których wstępowaliśmy, a na pewno inne niż były w naszych wyobrażeniach. Na wspomniane manewry NATO reagowało PR-owskimi działaniami jednej brygady w Polsce. NATO jest strukturą po klęsce w Afganistanie nieco zagubioną, spóźniającą się z reakcjami w sprawie Syrii czy Ukrainy.

- Nie słyszę w pańskim głosie wiary w NATO.

- Wie pan, bardzo dobrze, że szczyt NATO odbywa się z inicjatywy Polski. Cieszymy się. Tylko czy dobrze działająca struktura nie zwołałaby w tej sytuacji szczytu sama z siebie. Decyzją swoich władz, a nie zmuszana do tego przez polską dyplomację? Dobrze, że jesteśmy w NATO, ale bądźmy też gotowi sami nawet na najczarniejsze scenariusze. Generał Koziej jest strategiem i on świetnie wie, że na to także musimy się przygotowywać. I w ramach struktury NATO, ale także w sytuacji, w której nastąpi np. aneksja jakiegoś obszaru albo działania terrorystyczne. Na Krymie inwazji dokonały de facto terrorystyczne grupy Rosjan, do których Rosja jako państwo się nie przyznaje. Każdy kraj NATO ma zresztą obowiązek dać z siebie jak najwięcej, a dopiero w dalszej kolejności czekać na reakcję Sojuszu, który potrzebuje czasu na mobilizację i przemieszczenie się.

Zobacz też: Gen. Roman Polko: Malowanie trawy

- Wiadomo, że polska armia z rosyjską by nie wygrała. Byłaby w stanie dać NATO tyle czasu, ile potrzeba?

- Często jestem krytyczny na temat tego, co dzieje się w polskiej armii, ale porównując ją z tym, co widzimy ze strony rosyjskich oddziałów specjalnych na Krymie, to nie jesteśmy źle przygotowani. Od 1992 roku, kiedy rozpadł się Układ Warszawski i uznaliśmy Rosję za zagrożenie, mamy całkiem niezły potencjał śmigłowców bojowych i jednostek aeromobilnych, który w boju hartował się i prezentuje całkiem nieźle. Polscy dowódcy nie zajmują się już sprawdzaniem stanu sznurówek i sprzątaniem liści przez żołnierzy. Pomimo wielu problemów z armii malowanej staliśmy się jednak faktyczną.

Czytaj również: ZAMACH W BOSTONIE. Gen. Roman Polko: Polska nie poradziłaby sobie WYWIAD