Lider koła Wolni i Solidarni miał pożyczyć od fundacji "SOS dla życia" ks. Nagierskiego 96 tysięcy złotych. Tak twierdzi duchowny w liście, który rozesłał po instytucjach państwowych. Jak napisał ks. Nagierski: - Brak spłaty środków, które należą do Fundacji powoduje, że zasadne jest poniższe zawiadomienie do prokuratury. Zdaję sobie sprawę, że takie zawiadomienie i nagłośnienie medialne tej sprawy mogłyby bardzo zaszkodzić Panu Premierowi, Rządowi i Dobrej Zmianie. Dla opozycji byłaby to woda na młyn. Ponadto Ks. Jegierski to obywatel Kanady, który do Polski przyjechał kilka lat temu. Z tego powodu grozi też zainteresowaniem sprawą kanadyjskiego rządu.
Ks. Nagierski miał pożyczyć Morawieckiemu pieniądze w 2013 roku. Miały one być przeznaczone na działalność fundacji przyszłego posła, a pochodzić z dotacji Banku BZ WBK (kierowanego wówczas przez obecnego premiera) dla Fundacji SOS dla Życia. Potwierdzeniem ma być kartka papieru z pieczątką fundacji Morawieckiego, jego podpisem na samym dole strony i krótkim oświadczeniem, napisanym innym charakterem pisma:
Takie "pokwitowanie" na 96 tys zł. miał wystawić @KornelMorawiec1 księdzu Jegierskiemu (znany z akcji pomocy dla Syrii). Marszałek - senior zaprzecza, ksiądz grozi, że poinformuje o sprawie nawet... rząd w Kanadzie. https://t.co/1khBgOar3l pic.twitter.com/McDZ04poFF
— Wojciech Mucha (@WojciechMucha) 21 stycznia 2018
Oskarżany przez księdza Morawiecki stwierdził w rozmowie z "Gazetą Polską": - Niestety, obawiam się, że mamy do czynienia z oszustwem. Nie wykluczam, że ktoś posłużył się podrobionymi dokumentami, ale trudno było nam to wyjaśnić z księdzem Jegierskim, ponieważ z nieznanych mi powodów odmawiał nam spotkania. Prowadził jedynie z naszym Stowarzyszeniem wymianę korespondencji. Dlatego skierowałem sprawę do organów ścigania i wierzę, że wyjaśni się kto za tym wszystkim stoi.
Zobacz także: Morawiecki neguje słowa własnego ojca. Poszło o uchodźców