Wiktor Świetlik: Moralne prawa autorskie do Herberta i Kaczyńskiego

2011-04-21 8:00

Zdaniem wdowy po Zbigniewie Herbercie Jarosław Kaczyński nie ma prawa cytować wierszy jej męża, a zdaniem Marty Kaczyńskiej rozłamowcy z PiS nie mają prawa odwoływać się do spuścizny politycznej jej ojca. Pozostaje oczekiwać, aż potomkowie Marii Konopnickiej wymienią szkoły, które mają moralne prawo do nauczania "Sierotki Marysi", i te które owych praw nie mają, a Radosław Sikorski ze względu na przypadkowo to samo nazwisko i wrodzoną skromność uzna swoją wyłączność do wyjaśnienia przyczyn katastrofy gibraltarskiej, w której zginął generał Sikorski.

Ludziom starej daty może wydawać się, że ludzie tacy jak Herbert lub Lech Kaczyński stanowią dziś już fragment polskiej spuścizny. Że o pierwszym Polacy uczyć się będą z podręczników historii, drugiego wiersze czytać, czasem o nie się sprzeczać. Że cytować Herberta może w Polsce każdy. I że do niektórych elementów spuścizny po Lechu Kaczyńskim może odwołać się nawet - choć brzmi to strasznie - Piotr Ikonowicz, wykorzystując choćby bardzo prosocjalne poglądy świętej pamięci prezydenta. Ależ nie. Nie jest tak łatwo. Są prawa autorskie. Prawne i moralne. Skoro Sony może poblokować teledyski na Youtubie, to można i zdecydować, kto kogo będzie cytować. Na początek można potępiać, z czasem wytoczyć sprawę o "zawłaszczanie marki" lub coś w tym stylu. Uwzględniając stan polskiego sądownictwa, wszystko jest możliwe.

Przeczytaj koniecznie: Wiktor Świetlik: Sposób na Kaczyńskiego

Będzie to tym łatwiejsze, że my Polacy mamy ogromną zdolność do zamieniania instytucji, które normalnym społeczeństwom w miarę służą, w cepy. Tak było z prawami do Józefa Mackiewicza, świetnego pisarza emigracyjnego. Za sprawą starań pani, która niefortunnie uzyskała prawa autorskie, autora "Kontry" przez długi czas w ogóle u nas nie wydawano. Mackiewicz ze względu na tematykę mógłby dziś robić wielką pośmiertną karierę nie tylko w Polsce, ale i u naszych wschodnich sąsiadów. Jego literatura mogłaby nas wzajemnie zbliżać. Pamięć Mackiewicza zgubiło polskie piekiełko. A fakt, że dziś odwołuje się do niego często prawica, sprawia, że tym bardziej nie znajdzie się w lekturze szkolnej ani Ministerstwo Kultury nie zainteresuje się ekranizacją jego prozy. Lepiej już dawać kasę Jerzemu Skolimowskiemu na filmy o talibach hasających po polskich górach pomiędzy pijanymi babami z dziećmi przy piersi.

Naprawdę można mieć sporo wątpliwości, czy Zbigniew Herbert, gdyby żył, byłby zachwycony tym, co robi z jego spuścizną małżonka. Uwzględniając to co pisał i mówił pod koniec życia, dość prawdopodobne, że byłoby mu dziś zdecydowanie bliżej do PiS. Można też mieć wątpliwości, czy aż tak bardzo zachwycony dzisiejszą retoryką brata byłby Lech Kaczyński, przywiązujący ogromną wagę do poszanowania instytucji państwowych. Ale cóż, jak pisał poeta, niepokorne życiorysy kiedyś zawsze poprawi jakiś kornik lub ornamentator. A także wyjaśni, kto ma do nich prawa, a kto ich nie ma.

Patrz też: Wiktor Świetlik: Wyślijmy polityków do Biedronki, ale na kasę