Śmieć Leszka Millera juniora była szokiem dla jego najbliższych. Monika Miller zdradziła, że gdyby była taka możliwość, to zapytałaby ojca o to, "dlaczego to zrobił" i nie pomyślał o jej cierpieniu. Wnuczka byłego premiera wróciła do traumatycznych wspomnień sprzed trzech miesięcy i zdecydowała się powiedzieć o momencie, w którym dowiedziała się o śmierci taty. - Siedziałam na leżaku na greckiej plaży i pisałam prace licencjacką na laptopie, kiedy przyszedł dziadek i poprosił, żebym zamknęła komputer, bo ma mi coś do powiedzenia. Już wiedziałam, że stało się coś złego, ale nigdy bym nie pomyślała, ze aż tak złego. Powiedział: "Monisiu, twój ojciec nie żyje" Tylko tyle. Jak umarł, dowiedziałam się później - relacjonowała Monika Miller. Później nastąpił wybuch.
PIERWSZY WYWIAD LESZKA MILLERA PO ŚMIERCI SYNA. CZYTAJ TU
Wpadłam w histerię, zaczęłam strasznie płakać, tam, na plaży, przy ludziach. A w hotelu zastałam babcię bliską omdlenia, też rozpaczliwie płaczącą. Tylko dziadek była bardziej opanowany. Wzięłam leki uspokajające i dałam je babci
- wspominała Monika, która zdradziła w "Vivie", że już "trochę oswoiła się" z sytuacją wokół śmierci ojca. Powiedziała nawet o tym, jak zobaczyła leżące na podłodze ciało taty. Wnuczka byłego szefa rządu miała wrażenia, że ojciec jest "opuszczony". - Dopiero mama położyła mu pod głowę poduszkę i przykryła go. Ten obraz mam cały czas pod powiekam,. I już zostanie tam do końca życia. Z czymś takim nie można się nigdy uporać - stwierdziła Monika Miller.