Bartłomiej Misiewicz

i

Autor: Jan Bielecki

Misiewicz dla SE o zarzutach tygodnika "Sieci": A Michał Karnowski znał Jerzego Urbana

2018-05-09 7:00

Bartłomiej Misiewicz, były rzecznik ministra obrony narodowej w rozmowie z SE o "Uchu prezesa", "Blok ekipie" i zarzutach tygodnika "Sieci":

"Super Express": - CBA łapie swoich - pisze tygodnik "Sieci". Pan zapowiada złożenie sprawy do sądu. O co chodzi?

Bartłomiej Misiewicz: - Na razie moi prawnicy wystąpią ze sprostowaniem do redakcji tygodnika "Sieci" oraz innych redakcji, które podjęły kłamliwą narrację. Chciałbym serdecznie podziękować Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu za to, że podjęło kontrolę w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, że ujawniło nieprawidłowości, wskazało winnych, że jednocześnie całkowicie oczyściło mnie z zarzutów, które chcą mi stawiać panowie Marcin Wikło i Marek Pyza. Opatrując artykuł moim zdjęciem, próbują szkalować pracę funkcjonariuszy. Próbują czynić mi zarzuty z tego, że kogoś znałem. A dlaczego nie stawiają zarzutów redaktorowi Karnowskiemu, że zrobił w 2009 r. wywiad z Jerzym Urbanem. Przecież też go znał!

- To z czego się bierze ten "brutalny atak", jak pan go określił?

- O to chciałbym spytać samych braci Karnowskich. Nasuwają mi się trzy wątki - oczywiście tylko w postaci pytań. Czy chodzi o pracę w zespole parlamentarnym, który zajmował się wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej, czy chodzi może o wyrzucenie z centrum eksperckiego kontrwywiadu NATO ludzi, którym postawiono zarzut dotyczący nielegalnej współpracy z tajnymi służbami rosyjskimi, a może właśnie chodzi o rok 2015, gdy na posiedzeniu zespołu parlamentarnego mówiłem o działalności WSI i powiązaniach tych służb ze SKOK Wołomin i wyprowadzeniu z Polski za granicę ponad 3 mld zł. Jest dziwna analogia między tym, co dziś robią bracia Karnowscy, a tym, co działo się w 2007 r. i zostało okrzyknięte mianem afery marszałkowej. Chodziło o rzekomą korupcję w komisji weryfikacyjnej ds. Wojskowych Służb Informacyjnych i akcji przeciwko przewodniczącemu komisji Antoniemu Macierewiczowi. Mam nadzieję, że pan Michał Karnowski, który był wówczas pracownikiem dziennika, który to publikował, nie wrócił do źródła, z którego się wywodzi.

- Trudno oskarżyć tygodnik "Sieci" o bycie gazetą lewicową. Skąd się wzięła krytyka akurat z tej strony?

- Ja nie podejmuję się oceny tego, czy jakaś gazeta jest prawicowa, czy lewicowa. Oceniam jedynie to, co się w niej ukazuje. I patrząc na tę kłamliwą narrację "Sieci", mam jedynie nadzieję, że bracia Karnowscy nie wracają do 2007 r. i swojego "źródła". Nie bardzo rozumiem, o co w tym ataku na mnie chodzi. Bo nawet w tym artykule tygodnika "Sieci" panowie Pyza i Wikło przypominają, że z zarzutów CBA mnie oczyściło. Więc pytam - w czym jest problem?

- Zmieniając nieco temat. Stał się pan w pewnym sensie "negatywną ikoną" tego rządu. Był pan bohaterem "Ucha prezesa". A jako mieszkaniec Grochowa aż zazdroszczę, że był pan też bohaterem opowiadającej o tej dzielnicy kultowej kreskówce "Blok ekipa". Z czego to wynika?

- Panie redaktorze, to nie jest pytanie do mnie, ale do osób, które kampanię nienawiści wobec mnie prowadzą. Najważniejsze powody tej nagonki - pracę w zespole smoleńskim, wyrzucenie ludzi podejrzanych o współpracę z rosyjskimi służbami, wreszcie wystąpienia przed komisją w sprawie afery SKOK Wołomin już podałem. Mogę podać jeszcze jeden - to udział w organizacji szczytu NATO, na którym zapadły ustalenia kluczowe dla bezpieczeństwa Polski. Ja chciałbym domniemywać, że to efekt skuteczności w wykonywaniu poleceń mojego przełożonego, pana ministra Antoniego Macierewicza. Bo poza tym to nie wiem, z czego ten atak mógłby wynikać.

- I nie ma pan sobie nic do zarzucenia czy jednak jest coś, za co posypałby sobie głowę popiołem?

- Mówiłem to już wielokrotnie. Faktycznie mogłem nie przerywać studiów. Gdybym je kontynuował, argument o braku wykształcenia by upadł. Niebawem bronię licencjat, studia będą kontynuowane, będę kształcił się dalej, pokażę, że mogę. Natomiast ci, którzy najgłośniej krzyczeli o braku wykształcenia, dużo poważniejsze funkcje w życiu bez wykształcenia pełnili. Mówię tu o politykach totalnej opozycji. Ale dużo łatwiej jest krytykować kogoś, niż zauważyć własne błędy. A w ogóle - czy ktokolwiek może mi zarzucić błąd merytoryczny w wykonywaniu pracy rzecznika prasowego MON? Nie.

- To, że krytykuje pana "Gazeta Wyborcza" czy "Newsweek", specjalnie nie dziwi. Tu jednak atak nastąpił ze strony "Sieci", a więc medium życzliwego obozowi dobrej zmiany. Czy może to świadczyć o początku podziału w obozie władzy?

- Nie chcę tego odbierać w kategoriach jakiejkolwiek wojny. Postawiłem tylko publicznie pytanie, dlaczego stawia mi się zarzuty z tego, że kogoś znam, skoro nie robią tego organa ścigania. I dlaczego szkaluje się nie tylko mnie, lecz także funkcjonariuszy CBA, którzy jednoznacznie i bezdyskusyjnie mnie z tych zarzutów oczyścili. Pytanie jest o to, czy bracia Karnowscy wracają do 2007 r., ale mam głęboką nadzieję, że to nie żadna wojna. Ale jest dziwna gra, którą prowadzą. Tytuł artykułu "Sieci": "Tak CBA pilnuje swoich" sam sobie przeczy. Bo artykuł panów Pyzy i Wikły u panów Karnowskich pokazuje, że tak się nie pilnuje dobrej zmiany, że tak się dzieli i rozbija dobrą zmianą, że tak się dzieli i wprowadza zamęt. Mam nadzieję, że się opamiętają. Ale oczywiście każdy ma wolną wolę. Mnie osobiście irytuje, że można napisać każdą nieprawdę, kłamstwo. Dlatego będę występował na drogę prawną.

Zobacz także: Misiewicz apeluje do rządu: W razie potrzeby jestem do dyspozycji