Mirosław Skowron

i

Autor: Anna Garwolińska Mirosław Skowron Redaktor działu Opinie Super Exrpessu

Mirosław Skowron: Jak Schetyna "ziemie odzyskane" oddawał

2017-08-10 4:00

Mirosław Skowron dla Super Expressu: "Jak Schetyna 'ziemie odzyskane' oddawał

"Polska nie otrzymała dotychczas stosownej kompensaty finansowej i reparacji wojennych za olbrzymie zniszczenia oraz straty (...). Sejm RP wzywa Rząd RP do podjęcia stosownych działań w tej materii wobec rządu Niemiec".

Nie, to nie jest jakieś PiS-owskie chrzanienie. To słowa odczytane przez Donalda Tuska. Tyle że w roku 2004, kiedy przez myśl mu nie przeszło, że jego kariera i niezła pensja mogą zależeć od rządu Niemiec. Słowa te poparli w głosowaniu posłowie Platformy, w tym Grzegorz Schetyna. Kiedy skrytykował powracającą dziś sprawę roszczeń i wypomniano mu to głosowanie, stwierdził, że "to była inna sytuacja", a obecne podnoszenie tej kwestii to "tworzenie atmosfery konfliktu z Unią Europejską".

Panie Schetyna. Po pierwsze, z jaką Unią? Nie przypominam sobie, żebyśmy przegrali jakąś wojnę z Unią Europejską. A tak złej opinii o jej aktywności w Polsce, by domagać się reparacji, nie ma nawet Janusz Korwin-Mikke.

Po drugie, jaka "inna sytuacja"? Sytuacja prawna, kiedy dyszał pan żądzą odszkodowań od Niemiec, jest dokładnie taka sama jak dziś. Niezależnie od tego, czy się należą, czy nie. "Ziemie odzyskane", których status może według pana naruszać domaganie się reparacji od Niemiec, by postraszyć ich zwrotem, też z punktu widzenia prawa miały ten sam status w 2004 r. co dziś. Rozumiem, że w 2004 r. chciał pan je Niemcom świadomie oddać?

Jeszcze jedna sytuacja jest taka sama. Tak samo wtedy, jak i dziś, wielu polityków ma swoich wyborców za idiotów, którzy na pewno niczego nie pamiętają. Otóż pamiętają.

Panie Grzegorzu, może niech pan najpierw siądzie i opanuje myślowo skomplikowaną kwestię przyjmowania uchodźców. Czy jest pan za, czy jednak przeciw. Podpowiem panu, że wersja pośrednia, na którą pan wpadł (przyjmować tylko kobiety), może "stworzyć atmosferę konfliktu z Unią Europejską" i lepiej w Brukseli jej nie wygłaszać.

Mam sceptyczny stosunek do akcji PiS w sprawie reparacji od Niemiec. Nie dlatego, żebym nie chciał przyjęcia przez Polskę tych bimbalionów dolarów. Oczywiście, że bym chciał. Podoba mi się też sytuacja, w której to Niemcy muszą się tłumaczyć, za co nie chcą zapłacić, a nie Polska, że te obozy śmierci nie były polskie. Co więcej, uważam, że Niemcy tanio wykpiły się za to, co nawyrabiały w Europie, a także w Polsce w czasie II wojny.

Mam sceptyczny stosunek, dlatego że zbyt wiele akcji PiS kończy się na zwykłym mieleniu ozorem, a nie na konkretach. I irytuje mnie, że także w tym przypadku nie chodzi o to, żeby złapać herr krulitschka, ale by gonić go.

Jeszcze bardziej niż Schetyna i PiS zirytował mnie jednak głos z Niemiec. Pani Demmer, zastępca rzecznika rządu Angeli Merkel, ogłosiła, że polski rząd zrzekł się odszkodowań w 1953 r., a następnie kolejne rządy miały "wielokrotnie to potwierdzać". Oczywiście nie przytoczyła na to żadnych dowodów, ale podkreśliła, że według rządu Niemiec "kwestia reparacji jest prawnie i politycznie ostatecznie rozwiązana".

Pani Demmer, pomyliło się pani. "Ostatecznie rozwiązać" to chcieliście kiedyś inną kwestię, żydowską. I na szczęście też wam się nie udało.

Schetyna skomentował nowe nagrania

Andrzej Stankiewicz: Sikorski zawsze nie cierpiał Schetyny

Przemysław Harczuk: Między żulikiem a kamienicą