O wydatkach służbowymi kartami zrobiło się głośno po tym, jak "Super Express" ujawnił, że w ciągu tylko 1,5 roku w MON wydano blisko 15 mln zł. Głos w tej sprawie zabrał osobiście premier Mateusz Morawiecki (50 l.). - Ważną rzeczą jest zmniejszenie limitów lub likwidacja kart kredytowych - mówił Morawiecki.
Ale kiedy był ministrem finansów, w jego resorcie również chętnie płacono służbowymi kartami. - Wydatki dokonywane za pośrednictwem kart płatniczych dotyczą przede wszystkim zakupów związanych z podróżami służbowymi, w szczególności delegacjami zagranicznymi - poinformowało ministerstwo w odpowiedzi na zapytanie posła PO Krzysztofa Brejzy (35 l.). Między listopadem 2015 r. a marcem 2018 r. resort posiadał łącznie 34 takie karty, a urzędnicy dokonali nimi płatności na kwotę 283 tys. zł. Jak wynika z informacji ministerstwa, najwięcej w ten sposób wydał naczelnik wydziału w Departamencie Współpracy Międzynarodowej Paweł Siwek - 46 tys. zł. Służbową kartą za usługi hotelowe 45 tys. zł zapłacili też Tomasz Skurzewski z tego samego departamentu i wiceminister Piotr Nowak, który wydał 30 tys. zł. - Same wydatki kartami nie są niczym złym, pod warunkiem że są dokonywane racjonalnie. Chodzi jednak o transparentność, dlatego czekam na rozliczenie transakcji pozostałych ministerstw, a w szczególności MON, żeby obywatele mogli się przyjrzeć, na co wydawano pieniądze w resortach - przekonuje poseł Brejza.
ZOBACZ TAKŻE: Ćwierć miliona dla ludzi Macierewicza