Super Expres: - Rolnicy nie przestali protestować. Przekonują, że rząd nie poradzi sobie z ukraińskim zbożem, że ukraińskie zboże nadal będzie trafiało do magazynów w Polsce.
Robert Telus: - Pokazaliśmy jako rząd PiS, że w tych trudnych tematach, jak na przykład jesienią z węglem, jesteśmy w stanie sobie poradzić. Dzisiaj mówimy, że trzeba wytransportować z Polski ok. 4 miliony ton pszenicy, którą chcemy rozładować w ciągu 3 miesięcy. I myślę, że nam się to uda. Przede wszystkim zależy mi, żeby ściągnąć zboże, które zalega w magazynach polskich rolników, Obecnie rolnicy nie chcą go sprzedawać, z uwagi na zbyt niską cenę.
- Nie chcą sprzedawać, bo cena miała być wyższa. To wicepremier Henryk Kowalczyk apelował: wstrzymajcie się, bo cena będzie rosnąć. A w skupie jest dużo taniej.
- Czekałem aż pan przywoła mojego poprzednika. Wicepremiera Kowalczyka bardzo lubię, jest moim przyjacielem, ale w tej kwestii, prywatnie, kierowałem się własną logiką, że jesienią gdy jest dużo zboża jest ono tańsze, a wiosną drożeje. Logika jednak przegrała z wojną. Media niesłusznie tak negatywnie oceniły słowa wicepremiera Kowalczyka.
- Przecież słowa o tym, by rolnicy się wstrzymali ze sprzedażą padły.
- Z moich ust padłyby podobne słowa, ponieważ taka jest logika. Wicepremier Kowalczyk nie wziął pod uwagę jednego najważniejszego faktu: że obecnie mamy wojnę. Naprawdę w tej całej sytuacji nie jest winna Ukraina. Winny jest agresor, a tym agresorem jest Rosja, a konkretnie jest nim Putin. Zrzucanie winy na Ukrainę wywołuje negatywne emocje, które nam są zdecydowanie niepotrzebne.
- Pan też nie sprzedał swojej pszenicy. Kogo pana słuchał?
- Słuchałem swojej logiki. Każdy rolnik robił to samo i robi to od lat. Jesienią po żniwach mamy więcej zboża w Polsce i cena zawsze spada. Rolnik, który ma gdzie przechowywać zboże, który nie kupuje w tym momencie nawozu, któremu nie brakuje pieniędzy, przetrzymuje swoje zboże do wiosny. I to jest logiczna rzecz. Ale logika upada w momencie wojny.
- Ile zboża panu zostało?
- Miałem około 20 ton. Moją pszenicę zabrano w czwartek.
- Po jakiej cenie pan sprzedał?
- Szczerze mówiąc jeszcze się nie dogadałem w sprawie ceny. Zboże kupił ode mnie inny rolnik.
- Czyli nie wie pan jaką pan dostanie dopłatę? Mówiliście o 1400 złotych do tony, teraz się okazuje, że dopłata będzie do hektara.
- Dopłata będzie do hektara, gdyż mechanizmy unijne nie pozwalają dopłacać do tony. Wyniesie 2200 złotych, co daje średnio ok. 1400 zł do tony. I to jest nasza obietnica złożona w ramach „Konkretów dla polskiej wsi” przedstawionych podczas kongresu w miejscowości Łyse.
- Skąd na to pieniądze?
- Z naszego polskiego budżetu.
- W sprawie zboża ciągle zmieniacie zdanie. Najpierw był zakaz wwozu z Ukrainy, teraz jest tranzyt, kilka dni temu były dopłaty do tony, teraz są hektara...
- To nie tak. Najważniejsze, że rolnicy mają już gdzie sprzedać zboże. Rolnik czeka tylko na to, co zrobi aktualnie rząd jeśli chodzi o dopłaty.
- Kto kupi od nich zboże, kiedy np. paszarnie są zatowarowane do października/listopada?
- Zależy nam, by zboże, które jest u rolnika, kupić i wywieźć za granicę. Paszarnie rzeczywiście mają zboże, ale kontrakty zagraniczne są przygotowywane. Musimy zdjąć z rynku nadwyżkę, by przygotować miejsce na zboże po żniwach.
- Za chwilę Europę zaleje tanie ukraińskie zboże, gdzie zatem sprzedamy, wywieziemy polskie?
- Problemy się zaczęły, gdy Unia Europejska zwolniła z ceł produkty z Ukrainy. Unia pozwoliła na to, by zboże zalało między innymi Polskę. I do tej pory nic by się nie zmieniło, gdyby nie było naszych inicjatyw i interwencji, jak np. koalicja ministrów rolnictwa Bułgarii, Polski, Rumunii, Słowacji i Węgier. Rozmawiamy z UE, by stworzyć takie narzędzia, aby produkty, które jadą przez Polskę, były rozdysponowane na całą Europę.
- Jest pan za przywróceniem ceł?
- Nie. Ukrainie musimy dzisiaj pomóc, ale musimy jednocześnie sprawić, by te produkty przejeżdżały przez Polskę, by nie zostawały w naszym kraju.
- Rolnicy zauważają, że przez brak ceł ich produkty na rynkach europejskich przegrywają w porównaniu z tańszymi ukraińskimi.
- Dlatego tu jest potrzebne działanie Unii Europejskiej. Mamy na świecie wiele miejsc, gdzie ludzie głodują. Jeżeli stworzymy właściwe narzędzia, to te towary będą tam docierały. Dziś Unia Europejska umywa ręce, a ma się wziąć do roboty, by te produkty pojechały w świat.
- Mówi pan o UE. A to przecież wasz komisarz Janusz Wojciechowski powinien głośno krzyczeć w obronie polskich rolników.
- Tak jak media pięknie upodobały sobie zrzucanie winy na wicepremiera Kowalczyka, tak równolegle celują w komisarza. Mam kontakt z Januszem Wojciechowskim cały czas. Nie wszystkie sprawy od niego zależą. Dzięki jego działaniom są kolejne środki z Unii Europejskiej. Sprawy celne zależą od komisarza ds. handlu. Mimo tego komisarz Wojciechowski cały czas uczestniczy w naszych spotkaniach, angażuje się, pomaga.
- Czyli załatwi kolejne miliony.
- Na stole do podziału jest 100 milionów euro dla 5 krajów. Trwają negocjacje w tej sprawie, w sprawie podziału.
- Od piątku tiry z ukraińskim zbożem znowu jeżdżą po Polsce. I pojawił się nowy problem: mają być konwojowane tylko przez tydzień. Co później?
- To nie oznacza, że nie będą już konwojowane. Chcemy po prostu sprawdzić, czy to działa, jak to funkcjonuje. Nowe rozporządzenie możemy podpisać bardzo szybko.
- Jaką mamy pewność, że to zboże po przejechaniu przez Polskę niemal od razu nie wróci do nas?
- Wierzę, że ten system zadziała. Jest dobrze przygotowany. Ukraina zobowiązała się pomóc nam w tej sprawie. Umówiliśmy się ze stroną ukraińską, że jeśli któryś z tych przewoźników będzie chciał nas oszukać, to będzie miał zabraną licencję na przewóz zboża.
- Jest prostsze rozwiązanie. Wprowadzenie kaucji tranzytowych, czyli opłaty, która byłaby zwracana w momencie rozładunku zboża we wskazanym miejscu poza Polską. Proponował to m.in. minister Sawicki.
- Lubię ministra Sawickiego. Nie zawsze się z nim zgadzam, ale mamy też i zbieżne cele. Dlatego mam nadzieję, że sprawy rolnictwa są dla niego ważniejsze niż jego sprawy partyjne. A odnosząc się do kaucji, PSL nazywa to kaucją, może to być opłata solidarnościowa. To rozwiązanie również zgłosiliśmy do Komisji Europejskiej. To jest regulacja unijna. I proszę kolegów z PSL-u, aby zwrócili się do swoich partyjnych kolegów europosłów, którzy są w grupie rządzącej w Unii Europejskiej, aby tę sprawę poparli.
- Obiecuje Pan, że sprawa ukraińskiego zboża do żniw zostanie załatwiona?
- W jednym z wywiadów powiedziałem, że daję za to głowę.
- A może odda Pan fotel ministra rolnictwa? Jest pan rolnikiem, rolnicy są bardzo honorowi.
- Daję słowo, że zrobię wszystko, by się udało. Jestem skłonny powiedzieć, że jak mi się nie uda, nie tylko w tej sprawie, to w każdej chwili mogę odejść.
- Brakuje u nas polityków, którzy jasno zadeklarują: odchodzę, jeśli tego nie załatwię.
- Nie boję się odpowiedzialności. Wiedziałem, na co się decyduję. Zrobię wszystko, by sobie poradzić. Poradzę sobie..
- Jest pan 5 ministrem rolnictwa w rządzie PiS od 2015 roku. To gorące krzesło. Przez brak zdecydowanych rozwiązań PiS traci polską wieś?
- Mam wrażenie, że przez to co się teraz dzieje tę wieś właśnie odzyskujemy. Będą dopłaty do zboża, dopłaty do nawozów. To prawda, że ministerstwo rolnictwa to bardzo trudny resort. W moim gabinecie w zasadzie nie ma nic mojego. No poza kolekcją lalek w opoczyńskim stroju. Jeśli będzie trzeba, to je zabiorę i wyjdę. Ja też mam emocje, jestem chłopem, a chłopi są bardzo honorowi.
- Przy okazji żywności zza wschodniej granicy, miesiąc temu Super Express alarmował, że w ciągu 10 tygodni tego roku do Polski trafiło prawie 1700 ton rosyjskich i białoruskich ogórków. Co pan na to?
- Ta sprawa zostanie wkrótce załatwiona. Wiemy o tym problemie.
- Wieś to wiele innych problemów. Temat spekulantów kolejne rządy omijają od lat. Na przykład truskawki skupowane są od rolnika po kilka złotych, a potem w sklepie ich cena sięga kilkudziesięciu.
- Szykujemy rozwiązania w tej sprawie. Problem jest duży, zaniedbania są wieloletnie. Sprzedano polskie przetwórstwo, które musimy odbudować. Rolnik jest jedyną grupą gospodarczą, która nie decyduje o cenie za swój produkt. Przyjeżdża do skupu, zostawia towar i czasami kolejnego dnia zostaje poinformowany o cenie. Jeżeli będzie więcej podmiotów, które będą zajmowały się przetwórstwem, będzie zdecydowanie łatwiej.
- A jak Pan chce rozwiązać problem wykluczenia komunikacyjnego na wsi, dostępu do przychodni, żłobka… Wieś to nie tylko uprawa pola, kieruje pan resortem rolnictwa i rozwoju wsi.
- Najwięcej linii PKS przywróciło PiS. Często było tak, że ludzie nie mieli jak dojechać do lekarza, urzędu czy szkoły. Teraz dzięki Rządowemu Funduszowi Rozwoju Przewozów Autobusowych, w Polsce powiatowej zniknęły białe plamy wykluczenia komunikacyjnego.
- Pana gospodarstwem zajmuje się teraz rodzina. Podobno tam także dochodzi do sytuacji kryzysowych.
- Posiadam dużo łąk, mam hodowlę konika polskiego w naturalnych warunkach, którą prowadzę w wydzierżawionym lesie. Kilka dni temu zadzwoniła żona z informacją, że uciekły nam konie. Cała rodzina szukała ich po lesie. Na szczęście wszystkie się znalazły.