12 gniewnych dań wigilijnych. Hołownia jak barszczyk z uszkami, Mentzen jak ruskie pierogi. Kim są pierniki?

i

Autor: Facebook/Sławomir Menten 12 gniewnych dań wigilijnych. Hołownia jak barszczyk z uszkami, Mentzen jak ruskie pierogi. Kim są pierniki?

Polityk Konfederacji u prof. Dudka

Mentzen: Jeśli Tusk do mnie nie przyjdzie, żadnej ustawy mu nie podpiszę

2025-03-03 10:00

Kandydat Konfederacji na prezydenta, Sławomir Mentzen opowiedział w programie „Dudek o polityce” o swoim programie wyborczym. Jednym z pomysłów jest zwoływanie Rad Gabinetowych. - A co, jeśli premier Tusk nie będzie na nie przychodził? - spytał prof. Antoni Dudek. - No to ja bym wtedy mu już żadnej ustawy nie podpisał. Nic bym mu nie podpisał i zobaczyłbym, co on na to – odpowiedział Mentzen.

„Super Express”: - Jako pierwszy zaczął pan kampanię prezydencką i za moment będzie już prawie pół roku jej trwania. Sporo pan już odwiedził wiele polskich miast i miasteczek. Ma pan jakieś nowe spojrzenie na Polskę?

Sławomir Mentzen: - Sam się nad tym ostatnio zastanawiałem, bo zdałem sobie sprawę, że zupełnie inaczej widzę Polskę niż do tej pory. W zeszłych latach moje życie koncentrowało się w najważniejszych polskich miastach i widziałem Polskę oczami mieszkańca tych miast. Przez pół roku byłem już w ponad 130 mniejszych miejscowościach, liczących od 3 tys. do 20 tys. osób. Zauważyłem, że Polska wygląda zupełnie inaczej; że tak naprawdę to największe miasta, na których koncentruje się uwaga mediów i debata publiczna, to są wyspy w oceanie, który jest zupełnie inny. Polska widoczna z małych miejscowości wygląda zupełnie inaczej niż Warszawa, niż Wrocław. I bardzo dużo mi to dało, bardzo dużo się nauczyłem, dużo lepiej rozumiem teraz niektóre procesy polityczne zachodzące w Polsce. Jestem przekonany, że wiele się naprawdę nauczyłem.

- Jedni mówią, że te wielkie miasta są lokomotywami rozwoju, które mają ciągnąć całą resztę. A inni mówią, że to interes mniejszych miast jest najważniejszy, a te wielkie muszą sobie dać radę. Panu jest bliższy który pogląd?

– Zdecydowanie uważam, że dużo ważniejsze z punktu widzenia wyborczego, ale też wydaje mi się interesów państwa polskiego, są mniejsze miejscowości. Mamy tutaj podobny podział co w Stanach Zjednoczonych. W USA również te wielkie metropolie w zasadzie w całości głosowały na Demokratów, a Republikanie czerpią swoich wyborców z mniejszych miejscowości. Jak spojrzymy na wyborczą mapę Stanów Zjednoczonych, to widzimy morze czerwone, czyli republikańskie z niebieskimi demokratycznymi wysepkami. W Polsce wygląda to podobnie. Kultura, decyzje polityczne, najważniejsze trendy idą z dużych miast. One są bardziej liberalne, są nastawione na nowinki. Natomiast prawdziwe interesy państwa polskiego powinny być raczej skupione w tych mniejszych miejscowościach. Ofiary Zielonego Ładu będą w mniejszych miejscowościach. To będą wsie, gdzie ludzi nie będzie stać na to, żeby kupić samochód elektryczny, żeby dojechać do miasta. Ich nie będzie stać na remonty klimatyczne, na wymianę dachów, drzwi, okien, wymianę źródeł ciepła. I to prowincja poniesie największą ofiarę tych zmian. Dlatego trzeba bronić tych ludzi, bo polityka wymyślona w Warszawie, że mamy teraz wszyscy przesiąść się do komunikacji publicznej, zostawić swoje samochody, mieszkać w nowoczesnych mieszkaniach, sprawi, że ludziom się życie nagle zawali. W małych miejscowościach nie ma komunikacji publicznej i nie ma takich pieniędzy, żeby się pojawiła.

Mentzen wyprzedził Nawrockiego. Tak kandydat Konfederacji skomentował zaskakującą zmianę w sondażu!

- No dobrze, a jak z gospodarką? Większość mieszkająca w tych mniejszych ośrodkach produkuje mniejszą część dochodu narodowego. W miastach są zlokalizowane największe firmy i tam się płaci najwięcej podatków.

- To zależy jak na to spojrzeć, bo jeżeli firma mająca pięć tysięcy oddziałów w całej Polsce, sklepów, czegokolwiek, ma centralę w Warszawie, to tam płaci podatki, ale ludzi zatrudnia w całej Polsce i wnosi tę wartość do domów naprawdę w całej Polsce. I oczywiście to się centralizuje potem w Warszawie, stąd takie wielkie PKB na osobę w Warszawie, ale ten dochód jest wypracowywany dosłownie w całej Polsce.

- Zapowiedział pan w Radiu ZET, że jako prezydent będzie zwoływał Rady Gabinetowe. Co one mają dać?

– To jest mój pomysł, jestem z niego bardzo zadowolony, bo to zmieni w ogóle system polityczny w Polsce. Obecnie prezydent mówi, że oceni daną ustawę dopiero wtedy, kiedy ona wyląduje na jego biurku. I wtedy może albo całą przyjąć, odrzucić, wysłać do Trybunału. A ja zrobię inaczej. Co dwa tygodnie, albo nawet i co tydzień, jak będzie taka potrzeba, zwołam Radę Gabinetową. Cały rząd będzie do mnie przyjeżdżał, żeby ze mną porozmawiać. I po kolei będę odpytywał każdego ministra, nad czym on teraz pracuje, jakie ma projekty ustaw i jakie tam są zapisy. I od razu im będę mówił, jeżeli ten zapis zostanie, albo jeżeli nie zostanie zmieniony tak, jak ja chcę, to możecie sobie nad tym pracować bez znaczenia i tak tego nie podpiszę. Dzięki czemu jako prezydent tak naprawdę będę prowadził prace tego rządu i będę mówił od razu, nad czym mogą pracować, nad czym nie, bo jest to kompletnie bez sensu. Dzięki czemu prezydent będzie miał wpływ na proces legislacyjny w Polsce, na kierunki działań tego rządu. Tak się rozepchnę, jak jeszcze nikt się wcześniej nie rozepchał.

Trzaskowski w programie "Dudek o polityce": Rząd powinien szybciej działać w sprawie rozliczeń

– Brzmi to znakomicie, ale prezydent Duda też zwoływał Rady Gabinetowe i niewiele z ich pomocą zdziałał. Zresztą podobnie było w czasach Lecha Kaczyńskiego, który też zwoływał Rady Gabinetowe i wtedy też premierem był Donald Tusk.

– Pozycja ustrojowa prezydenta w Polsce jest rzeczywiście dziwaczna. Bo z jednej strony jest wybierany w wyborach powszechnych, więc powinien mieć wielką władzę. A z drugiej strony jest takie powszechne przekonanie, że on nic nie może. Że pełni tylko funkcję reprezentacyjną. Mamy ten taki mieszany system. On nie jest ani czysto prezydencki, ani czysto kanclerski. Ale porównajmy pozycję polskiego prezydenta do prezydenta we Francji, który jest wybierany również w wyborach powszechnych. I uważa się, że prezydent we Francji ten to naprawdę dużo może. Bo może rozwiązać parlament na przykład. Albo może przyjąć ustawę bez zgody parlamentu. Mówi, że ta ustawa obowiązuje i parlament nie ma nic do gadania. Prezydent francuski, mając olbrzymie uprawnienia, nie ma prawa weta. Jeżeli parlament francuski coś przegłosuje, prezydent nie może nic z tym zrobić. A polski prezydent może. Weto jest jedyną bronią polskiego prezydenta. I problem polega na tym, że dotychczasowi wszyscy polscy prezydenci w zasadzie nie korzystali z tego prawa. Statystycznie wszyscy podpisywali 99 proc. ustaw, które lądowało na ich biurku. Obecnie Andrzej Duda też podpisuje prawie wszystkie ustawy. Jeżeli prezydent zrzeka się najmocniejszej broni, to ja się nie dziwię, że on potem nic nie może, bo innych argumentów rzeczywiście nie ma. Sam premier Tusk przyznał, że będzie robił rzeczy nielegalne, ponieważ tak bardzo wierzy, że za pomocą łamania prawa trzeba przywrócić praworządność. Nawet Donald Tusk nie znalazł jeszcze sposobu na obejście weta prezydenckiego. I podejrzewam, że tak by próbował to rozegrać, że nie przyszedłby na moją Radę Gabinetową. No to ja bym wtedy mu już żadnej ustawy nie podpisał. Nic bym mu nie podpisał i zobaczyłbym, co on na to.

– Teoretycznie ma pan rację, tylko czy nie jest tak, że rząd powie, no OK, działamy, nie przejmujemy się, przeczekamy pana, panie prezydencie.

– Kadencja prezydenta jest dłuższa niż kadencja Sejmu. Więc pytanie, kto kogo przeczeka, to raz. A dwa pytanie, jak będą wyglądały notowania rządu, który w ogóle nie rządzi.

Rozmawiał prof. Antoni Dudek

Polityka SE Google News
Autor:
Dudek o Polityce - The best off Menzten