Romaszewska-Guzy o Białorusi: Złości mnie mazgajstwo polskich polityków

2010-02-16 3:00

Najnowsze represje na Białorusi komentuje Agnieszka Romaszewska, szefowa TV Biełsat.

"Super Express": - Jak podsumować polską politykę wobec Białorusi po wczorajszym aresztowaniu 40 Polaków?

Agnieszka Romaszewska-Guzy: - Okazało się, że nasz MSZ mówi do Białorusinów językiem, którego oni najwyraźniej nie rozumieją. Jak dziad do obrazu. Polskim dyplomatom przydałby się kurs asertywności. Nic dziwnego, że na Białorusi nie odczytują poprawnie sygnałów z naszej strony. Gdy dwa tygodnie temu premier Pawlak przyjechał tu w interesach, rozpoczęto akurat procedurę odbierania Domu Polskiego w Iwieńcu. Premier rodaków nie odwiedził. Podobnie ambasador nie odpowiedział pozytywnie na żadne zaproszenie. Dla Mińska wniosek jest prosty - polskim władzom niezbyt zależy na kontaktach z miejscowymi Polakami. Konsulowie zjawiają się na miejscu po wszystkim, gdy Dom Polski już opieczętowano. Mińsk uznał, że skoro nasza dyplomacja jest miękka, można rozprawić się ze związkiem. I przeliczono się. W Polsce jest jeszcze opinia publiczna. Rząd, wybrany przez nią, musi się z nią liczyć. I złości mnie mazgajstwo polskich polityków mówiących, że nic nie są w stanie zrobić.

Przeczytaj koniecznie: Politycy, bierzcie przykład z Reagana

- Jak powinna reagować Warszawa?

- Przede wszystkim głos musi zabrać premier Tusk. Stoi na czele rządu, który odpowiada za politykę zagraniczną. To nie jest osobista sprawa szefa MSZ. Jestem przeciw zamykaniu się na Białoruś. Polityka dialogu jest słuszna, ale trzeba ją prowadzić w sposób zrozumiały dla Białorusinów. Jeśli jej nie pojmują, trzeba wprowadzić sankcje wizowe. Nie tylko dla pana Siemaszki i jego kumpli, ale całego aparatu represji. Zwróćmy się o to samo do Brukseli.


- Co pani sądzi o podpisanej w piątek umowie o małym ruchu granicznym?

- Zawieranie jej teraz było błędem. Władze białoruskie uderzyły w Związek Polaków, a rząd mimo to idzie im na rękę. Wykonuje gest, jakby nasze stosunki były normalne. Tak bardzo się niepokoił, że Białorusini umowy nie podpiszą, że zapomniał, iż mają w tym większy interes od nas. Rząd bał się, że inaczej w ogóle z niej zrezygnują. Ta umowa to wentyl bezpieczeństwa dla Łukaszenki. Gdyby nie ona, Białorusini zamieszkujący pas przygraniczny byliby bezrobotni. Teraz mogą pohandlować w Polsce.

Przeczytaj koniecznie: Łukaszenko drwi z Europy

- Sam fakt aresztowania Polaków jest oburzający. W trzy dni po wizycie w Warszawie szefa białoruskiego MSZ jest policzkiem dla rządu. Łukaszenko zrobił to celowo?

- Wie pan, kto był zawsze najlepszy w tzw. grę w zmokłą kurę? Dyplomacja sowiecka. W tej grze samochody jadą naprzeciw siebie i czekają, który skręci pierwszy. Sowieci zawsze potrafili straszyć tak, by wszyscy obawiali się wybuchu wojny atomowej. Łukaszenko jest ich nieodrodnym uczniem. Zawsze kierował się logiką dyktatora. I każdy dyktator ma też własne interesy. Białoruś jest w katastrofalnej sytuacji gospodarczej, kryzys się stale pogłębia. Łukaszenko musi to uwzględnić. Nie wszystko mu wolno.

Agnieszka Romaszewska-Guzy
Szefowa Telewizji Biełsat, dziennikarka