Pierwsze obniżone świadczenie Lidia Janicka będzie otrzymywać od października. W sumie razem z zasiłkiem pielęgnacyjnym (213 zł) otrzyma niewiele ponad tysiąc złotych. - Nikt nie przyszedł do mnie, nie sprawdził, w jakiej jestem sytuacji. Płacę ok. 600 zł czynszu za mieszkanie. Za co mam teraz kupić żywność, leki, zapłacić za rachunki? Tylko za to, że nazywam się Janicka i jestem matką byłego szefa BOR, obecny rząd skazuje mnie na wegetację - mówi nam Lidia Janicka.
MSWiA wydało taką decyzję na podstawie ustawy dezubekizacyjnej, która obniża świadczenia osobom, które przed 1989 r., "działały na rzecz państwa totalitarnego". Przepisem objęto też rodziny tych osób, mimo iż nie były one w żadnych służbach. W takiej sytuacji znalazła się właśnie Lidia Janicka, która dostawała rentę po zmarłym mężu. Włodzimierz Janicki w latach 1980-1987 służył w BOR. Przez wszystkie lata po przyjęciu ustaw lustracyjnych BOR nigdy nie był uznawany za służbę komunistyczną. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", zmieniono to dopiero w 2016 roku, zaliczając BOR do "organów władzy totalitarnej". - To zemsta obecnych władz na mojej osobie. Ani moja mama, ani ojciec nie byli zapisani do partii. Za to, że byłem szefem BOR, skazuje się moją matkę na powolną śmierć - mówi nam Marian Janicki. Poprosiliśmy o komentarz MSWiA, ale do zamknięcia numeru go nie otrzymaliśmy.
Zobacz: Szlachetny gest Magdaleny Ogórek. Chce pomóc poszkodowanym, daje coś BARDZO CENNEGO
Przeczytaj też: Posłanka Pomaska jechała do poszkodowanych - ZAKOPAŁA się w piachu [ZOBACZ]
Polecamy: Szyszko o połamanych drzewach: Trzeba je będzie usuwać przez 2-3 lata