Przypomnijmy, że Kazimierz Marcinkiewicz ożenił się z Izabelą Olchowicz – Marcinkiewicz w 2009 roku. Ich miłość nie trwała jednak długo. „Isabel” w 2015 roku złożyła wniosek o rozwód do sądu. Oboje deklarowali wtedy, że chcą jak najszybciej zakończyć to małżeństwo. Po kilku latach batalii, sąd orzekł o ich rozwodzie. 25 października 2018 roku odbyła się ostatnia rozprawa w ich sprawie.
Przypomnijmy, że całkiem niedawno Isabel Marcinkiewicz mówiła nam, że były polityk PiS robi wszystko, żeby nie płacić zasądzonych wcześniej alimentów – 5 tys. zł miesięcznie. Obecnie jest już jej winien około 100 tys. zł. - Ja bym chciała, żeby ta sprawa się już skończyła, ale pan Kazimierz chce chyba czego innego. Przynosi jakieś papiery, rzekomo świadczące, że nie ma pieniędzy, według mnie niewiarygodne. Nawet sąd ma nadzieje, że to się już zakończy na kolejnej rozprawie, która odbędzie się na początku października – mówiła nam jakiś czas temu. W końcu sąd orzekł, że Isabel będzie otrzymywać od byłego już męża nie 5 tys zł, a 4 tys zł miesięcznie. Przypomnijmy, że tuż przed świętami Bożego Narodzenia w 2014 roku Isabel miała wypadek samochodowy. - Chyba straciłam przytomność na drodze. Uderzyłam w barierkę. Obudziłam się w szpitalu, wszystko mnie bolało. Okazało się, że miałam wstrząs mózgu, przy szyi częściowo uszkodzone kręgi i lekki paraliż (niedowład) od barku do palców lewej ręki, którą nie mogę ruszyć - mówiła nam.
Na początku stycznia wyszła ze szpitala i wtedy opowiedziała „Super Expressowi” o rozpadzie swojego małżeństwa. - Kaz zostawił mnie ze sparaliżowaną ręką. Kiedy wychodziłam ze szpitala, wysłał mi esemesa z pytaniem, kto się będzie mną opiekował. Zrozumiałam, że muszę się od niego odciąć, że to już definitywny koniec - wyjawiła nam Isabel. - Wszystko zaczęło się walić pod koniec 2012 roku, kiedy wróciliśmy do Polski. Przestał się mną interesować. A po wypadku przychodził do szpitala tylko po to, by się lansować, grać kochającego męża przed mediami - argumentowała.