Opiekunka, rehabilitanci, koleżanki, rodzice - to osoby, które obecnie opiekują się Isabel. - Ona jest przerażona. Paraliż ręki nie ustępuje. Ledwo potrafi poruszyć dwoma palcami lewej dłoni - mówi nam przyjaciółka żony byłego premiera. - Kazimierz Marcinkiewicz nie rozmawia z nią, nie przyjeżdża sprawdzić, jak się czuje, pomóc - dodaje. Kilka razy w tygodniu Isabel jest rehabilitowana. - Jest bardzo niecierpliwa. Chciałaby jak najszybciej być zdrowa. A leczenie idzie bardzo powoli. Lekarze mówią, że czeka ją jeszcze długa rehabilitacja - dodaje nasza rozmówczyni.
Przypomnijmy, że tuż przed świętami Bożego Narodzenia Isabel miała wypadek samochodowy. - Chyba straciłam przytomność na drodze. Uderzyłam w barierkę. Obudziłam się w szpitalu, wszystko mnie bolało. Okazało się, że miałam wstrząs mózgu, przy szyi częściowo uszkodzone kręgi i lekki paraliż (niedowład) od barku do palców lewej ręki, którą nie mogę ruszyć - mówiła nam.
Na początku stycznia wyszła ze szpitala i wtedy opowiedziała "Super Expressowi" o rozpadzie swojego małżeństwa. - Kaz zostawił mnie ze sparaliżowaną ręką. Kiedy wychodziłam ze szpitala, wysłał mi esemesa z pytaniem, kto się będzie mną opiekował. Zrozumiałam, że muszę się od niego odciąć, że to już definitywny koniec - wyjawiła nam Isabel. - Wszystko zaczęło się walić pod koniec 2012 roku, kiedy wróciliśmy do Polski. Przestał się mną interesować. A po wypadku przychodził do szpitala tylko po to, by się lansować, grać kochającego męża przed mediami - argumentowała.
W sądzie jest już złożony pozew rozwodowy. - Isabel chce, by rozwód orzeczono z winy Kazimierza Marcinkiewicza. To on ją zostawił. Będzie walczyła o alimenty - podsumowuje nam koleżanka obecnej jeszcze żony byłego premiera.
Zobacz: Isabel Marcinkiewicz: "Nie żyłam na koszt Kaza, zarabiałam dobrze" To po co walka o alimenty?