"Otrzymałem dziś informację od wysokiego rangą oficera służb, że został wydany na mnie wyrok i że to kwestia czasu, jak mnie zabiją. Boję się" - taki wpis Marcin Dubieniecki opublikował we wtorek późnym wieczorem na Twitterze. Po jakimś czasie go usunął. Skontaktowaliśmy się z nim, by wyjaśnił nam, kto i dlaczego miałby czyhać na jego życie. Niestety, nie był zbyt rozmowny. - Za komentarz niech posłuży mój wpis. Nic więcej do dodania nie mam. Dostałem takie informacje od wysokiego rangą oficera służb specjalnych. Nie wiem, kto miałby chcieć mojej śmierci - twierdzi w rozmowie z nami.
Przypomnijmy, że prokuratura bada sprawę Dubienieckiego. Zarzuca się mu m.in. wyłudzenie 14,5 mln z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Jakiś czas temu poślubił on byłą żonę Artura Boruca (37 l.), Katarzynę Modrzewską (37 l.) która ma zarzuty w tej samej sprawie. Parze ostatnio urodziło się też dziecko. Co w takim razie ma zamiar zrobić, by zapewnić sobie i rodzinie bezpieczeństwo w obliczu alarmującej informacji? - Zastanawiam się jeszcze, co z tą sprawą zrobić - mówi.
Na razie wisi nad nim widmo pójścia za kraty. W 2015 został zatrzymany przez CBA,a w areszcie spędził aż 14 miesięcy. Wyszedł za 3 mln zł poręczenia majątkowego. Do końca roku do sądu ma wpłynąć w jego sprawie akt oskarżenia. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Zobacz: Wymyślili romans Nowoczesnej z PO
Sprawdź: Borys Budka: Nie będę chodził po sądach z "Uchem prezesa"
Dowiedz się: Poseł PO Borys Budka wściekły na "Ucho prezesa"