Kto jest winny?
- Na podstawie zgromadzonych dowodów komisja stwierdza, że to opozycja wewnętrzna w ówczesnej koalicji rządowej, w postaci części polityków Porozumienia, powstrzymała wybory korespondencyjne - podkreśliła w czwartek na komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych jej szefowa Magdalena Filiks z Koalicji Obywatelskiej. – Sam projekt liczy 400 stron. Dzisiaj przedstawimy tylko konkluzje – wskazała Magdalena Filiks.
– Sprawa wyborów korespondencyjnych przez długi czas pozostawała niewyjaśniona. Komisja śledcza podjęła próbę odbudowy zaufania obywateli do państwa wobec sposobu przyjętego przez poprzednią władzę, który miał za zadanie chronić polityków z kręgów władzy kosztem dojścia do prawdy i poczucia sprawiedliwości społecznej – dodała posłanka.
Przewodnicząca komisji przekazała również, że na początku bazowano na raporcie Najwyższej Izby Kontroli dotyczącego wydatkowania środków na wybory korespondencyjne.
– W toku prac naszej komisji ujawniono dodatkowe wątki, które na końcu prac komisji wydają się kluczowe. Organy władzy publicznej podczas sprawowania władzy przez koalicję rządową, składającą się z partii Prawo i Sprawiedliwość oraz Suwerenna Polska (wcześniej Solidarna Polska), jak również Porozumienia Jarosława Gowina zmierzały do przeprowadzenia wyborów prezydenta Rzeczpospolitej w sposób, który po pierwsze mógł ograniczyć, a nawet pozbawić kilku milionów obywateli czynnego prawa wyborczego. Wybory mogłyby być przeprowadzone w sposób naruszający zasady zawarte w Konstytucji RP i podstawowe zasady demokracji. Rządząca większość chciała przeprowadzić wybory, które z całą pewnością nie byłyby wyborami powszechnymi, równymi i tajnymi – mówiła Filiks.
Wyrzucono dziesiątki milionów, o wszystkim wiedział Kaczyński
– Wybory, w których formę i sposób przeprowadzenia ustalał z prezesem Prawa i Sprawiedliwości partii politycznej mającej większość w Sejmie Jarosławem Kaczyńskim rzecznik sztabu wyborczego urzędującego prezydenta Adam Bielan. Wybory, o formie których zdecydował polityk nie sprawujący żadnej funkcji w administracji rządowej, za to stojący na czele partii Prawo i Sprawiedliwość pan Jarosław Kaczyński. Wybory, na które tylko dotychczas przeznaczono prawie 57 mln środków publicznych, co nie wyczerpuje jeszcze ostatecznej kwoty z uwagi na toczące się przeciwko Skarbowi Państwa spory sądowe zainicjowane przez Pocztę Polską i PWPW wobec powstania na majątku tych spółek szkody w łącznej wysokości 76 mln zł brutto chociaż politycy, którzy zdecydowali się na te wydatki, byli w pełni świadomi, że wybory mogą się nie odbyć przede wszystkim ze względu na brak politycznego porozumienia – wyliczała przewodnicząca.
Zdaniem komisji wybory nie powinny się w tym czasie odbyć z uwagi na pandemię koronawirusa.