Wszystko wskazuje na to, że PiS ugina się pod żądaniami zawodowych związkowców, spłacając polityczny dług. Jeśli ostatecznie wejdzie zakaz handlu w sklepach wielkopowierzchniowych w drugą i czwartą niedzielę miesiąca, dostaniemy nielogiczny, skrajnie populistyczny bubel prawny, który stanie PiS kością w gardle. Przywilej, zresztą nie przez wszystkich pracowników pożądany, otrzyma wybrana grupa, pracująca w handlu - czemu tylko ta - nie wiadomo. Bo tak.
Idę o zakład, że sklepy wielkopowierzchniowe tak wydłużą godziny otwarcia w soboty, że ich pracownicy przez całą niedzielę będą to odsypiać, przeklinając swoich związkowych dobroczyńców. Poza tym jest tylko kwestią czasu, gdy pojawią się sprytne wybiegi prawne, pozwalające otwierać sklepy i centra handlowe w każdą niedzielę.
Przede wszystkim jednak w słowach Piotra Dudy widać niepomierną pychę. O ile bowiem stanowisko Kościoła w tej sprawie jest jasne i logiczne - Kościół ma za zadanie próbować przeforsować w życiu społecznym własne reguły - to związki zawodowe nie są od tego, żeby urządzać ludziom czas i pouczać ich, co powinni robić w niedzielę czy jakikolwiek inny dzień.
Związkowcy, którzy z zasady są populistami, zawsze będą szukać uzasadnienia swojego istnienia, tak jak zawodowi antyfaszyści, ekolodzy itd. Alfred Bujara, szef Sekcji Krajowej Pracowników Handlu w "S", pompatycznie oznajmia: "Walczę o te kobiety, które są zatrudnione w galeriach czy wielkich sklepach". Otóż nie - Duda czy Bujara walczą o siebie samych. Duda za swoją związkową działalność dostaje - jak sam mówił - około 11 tys. zł brutto miesięcznie. Bujara zapewne niewiele mniej. A wszystko to za etatową obronę biednych i uciśnionych. Żeby się tylko panowie nie przepracowali. Zwłaszcza w niedzielę.
Zobacz: Protest lekarzy. Zobacz, czy faktycznie tak mało zarabiają? [GALERIA]
Sprawdź: Protest lekarzy. GŁODUJĄCA rezydentka ZASŁABŁA na komisji zdrowia
Dowiedz się: Protest lekarzy. Minister zdrowia spotka się z rezydentami