Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha: Widelce, wychodki i caracale

2016-10-14 4:00

Rzucanie we Francuzów widelcem wiceministrowi obrony Bartoszowi Kownackiemu trochę nie wyszło. Nie tylko ściągnął na siebie potop memów, ale w dodatku się pomylił, bo akurat w kwestii widelców Polska Francji nie wyprzedzała.

Mógł pan wiceminister uderzyć celniej, przypominając na przykład, że podczas gdy na korytarzach Luwru jeszcze w XVII wieku snuł się smród odchodów - gdyż dwór Króla Słońce nie znał szaletów i potrzeby załatwiano po kątach - na polskim Wawelu już w wieku XVI ubikacje były. Ba, w polskich miastach w ogóle były już wtedy ubikacje publiczne, o czym zresztą w jednej ze swoich fraszek pisał Jan Kochanowski:

Szeląg dam od wychodu, nie zjem, jeno jaje.

Drożej sram niźli jadam. Złe to obyczaje.

Mógł też pan minister uderzyć jeszcze celniej, przypominając, że dokładnie w tym samym czasie, gdy Francuzi zarzynali współobywateli hugenotów w noc św. Bartłomieja (1572), w Polsce nowy król importowany z Francji, Henryk Walezjusz, musiał zaprzysiąc artykuł mówiący o wolności wyznania (1573).

Ale najlepiej by zrobił pan wiceminister, gdyby takie rozważania zostawił nam - publicystom i komentatorom. Niezależnie od tego, jak po zerwaniu kontraktu na caracale zachowują się Francuzi, od polskich polityków oczekuję, że będą na zimno bronić polskiego interesu i spokojnie tłumaczyć, dlaczego kontrakt nie był dla nas korzystny. Nie interesują mnie rozważania o widelcach ani o tym, że francuskie czołgi mają jeden bieg do przodu i cztery do tyłu. A przynajmniej nie w wykonaniu elity polskich władz. Jej członkowie mają na spokojnie tłumaczyć polski interes i przekonująco uzasadniać podejmowane przez siebie decyzje.

Zamiast słuchać o tym, jak francuscy intelektualiści z Sartre'em na czele wychwalali stalinowską Rosję, wolę słuchać, jak szefostwo MON będzie opowiadać o tym, jakimi helikopterami ostatecznie będą latać polscy żołnierze i jak szybko to nastąpi. Gdybym chciał się przekonać, jakimi ofermami są nasi francuscy przyjaciele, włączyłbym sobie "Żandarma z Saint Tropez" albo "Allo, allo", albo któryś z odcinków "Latającego Cyrku Monty Pythona", gdzie John Cleese z kolegami naśmiewali się z żabojadów, albo któryś z odcinków "Top Gear" w dawnym składzie, gdzie Clarkson, May i Hammond stroili sobie okrutne żarty z sąsiadów zza Kanału. Na pewno nie włączałbym w tym celu wywiadu z wiceszefem polskiego MON, bo od niego nie oczekuję kabaretowych występów, tylko zimnych konkretów.

Francuzów boli? Niech boli. Są wściekli? Niech się wściekają. Trochę muszą na użytek własnej opinii publicznej. My bądźmy ponad to. Chyba że chcemy nawalać się z kolegami znad Sekwany i Loary bagietkami po łbach. Ale to, przyznajmy, trochę niepoważne.

Zobacz: Mateusz Zardzewiały: Kultura polityczna