W najnowszym wywiadzie na łamach "Dziennika Gazety Prawnej" Katarzyna Lubnauer opowiedziała o swoich kulinarnych zdolniościach. Przewodnicząca Nowoczesnej zna się na kuchni, a jej popisowym daniem jest kaczka. Zresztą Lubnauer sama przyznała, że lubi jeść i jest mięsożercą. Uwielbia mięsiwa, a szczególnie steki i tatat. A to sądzi, że poslanka Nowoczesnej lubi zajadać się pieczywem, tak jak kiedyś z koleżankami w sejmowych ławach albo jest łakoma na słodycze, ten się grubo myli: - Zjadam, ale nie jestem łasuchem. Dla mnie ulubiony dżem to tatar, a słodycze to śledzie. Wyznała też, że nie jest na diecie, chociaż być może powinna na jakąś przejść: - Nie jestem też na diecie, choć powinnam - powiedziała Lubnauer w dzienniku. I na temat kłopotów z wagą przyznała, że myśli o zmianie figury: - Co jakiś czas dopada mnie myśl, że muszę coś zrobić, żeby mieć inną sylwetkę, ale ostatecznie i tak tego nie robię, bo nie mam czasu. Posłanka dodała, że nie ma czasu na regularne posiłki, bo potrafi zjeść śniadanie o 12.00, a obiad o 18.00, co daje brak czasu na kolację.
Katarzyna Lubnauer przyznała, że próbowała modnej diety pudełkowej, ale i to nie przyniosło rezultatów: - Próbowałam zamawiać w jednej z firm pudełka, ale kończyło się na tym, że zostawałam na koniec dnia z pięcioma nietkniętymi pudełkami. Przez trzy dni potrafiłam z piętnastu pudełek zjeść siedem, kompletnie nieopłacalne. Więc dieta pudełkowa okazała się nie dla mnie, ale jeszcze nie wiem, jaka jest dla mnie - wytłumaczyła. Szefowa Nowoczesnej próbowała też diety sejmowej koleżanki Kamili Gasiuk-Pihowicz, której dania z pudełek były lepsze.
Sprawdź: Lubnauer bezczelnie OSZUKAŁA Petru? Kulisy zwycięstwa nowej szefowej Nowoczesnej