W sobotnim głosowaniu Lubnauer zdobyła 149 głosów, podczas gdy Petru 140. Jeden z warszawskich działaczy partii przyznał: - Do środy deklarowałem, że będę głosował na Ryszarda, ale kiedy w czwartek dowiedziałem się z telewizji, że Ryszard oddał prezydenturę Warszawy Platformie, i to za nic, zdecydowałem się głosować na kontrkandydata, niezależnie od tego kto nim był. A razem ze mną co najmniej kilka osób (...) Na posiedzeniu struktur warszawskich na dwa dni przed wyborami szefa partii, Ryszard przekonywał, podawał dosłownie kilkadziesiąt argumentów, ale myśmy się poczuli po prostu zdradzeni.
Tymczasem jeszcze na miesiąc przed wyborami sytuacja w partii wydawała się być stabilna. Jako kontrkandydat Petru zgłosił się jedynie Piotr Misiło, lokalny działacz ze Szczecina, który chwilę wcześniej przegrał wybory na szefa struktur zachodniopomorskich. To wówczas na zarządzie partii Lubnauer miała stwierdzić, że trzeba zgłosić jakąś poważną kandydaturę, bo jeśli będą kandydowali tylko Petru i Misiło, to media uznają to za kabaret i ustawkę. Jak zdradził obecny tam współpracownik Petru: - Kiedy Ryszard spytał co w tej sytuacji robić, ta osoba [Lubnauer - red.) zaproponowała, że może się sama zgłosić, a kiedy konwencja wyborcza się rozpocznie, to ogłosi rezygnację i poprosi o głosowanie na Petru.
Jak stwierdził działacz Nowoczesnej: - Oszukała go, jasne że go oszukała. Ryszard spytał Kaśkę wprost czy będzie kandydowała i odpowiedziała, że nie. W żywe oczy mu tak powiedziała. A potem wyjechała z tą propozycją kandydowania na niby... Była ustawiona z Kamilą (Gasiuk-Pihowicz, która również zgłosiła swój akces, po czym przed wyborami zrezygnowała i zaapelowała o głosowanie na Lubnauer - red.). Dogadały się, że Kamila bierze szefostwo klubu poselskiego, a Kaśka szefostwo partii.
Zobacz także: Kim jest Katarzyna Lubnauer, nowa przewodnicząca Nowoczesnej?