Leszek Miller: W Polsce księża święcą wszystko - koty, psy, oczyszczalnie ścieków

2010-09-08 13:45

W Polsce księża są gdzie nie spojrzysz, święcą wszystko, co im się pod kropidło nawinie: domy, drogi, oczyszczalnie ścieków, psy, koty, samochody. Księża są w policji, pośród strażaków i pograniczników, nawet pośród piłkarzy, mimo że gołym okiem widać, iż pacierze nie przekładają się na bramki. Więc niech już Sierakowski nie wybrzydza tak na swoich, było nie było, dobroczyńców z SLD.

Sławomir Sierakowski wypowiedział się na temat stosunków państwo - Kościół i dyskusji, którą wokół tej sprawy zainicjował SLD. Szef "Krytyki Politycznej" orzekł, że Sojusz nie jest wiarygodny, bo "po 1989 roku SLD dwukrotnie rządził w Polsce, miał swojego prezydenta i kilku premierów, a proces katechizowania życia publicznego trwał w najlepsze".

Zacznijmy od tego, że SLD nigdy nie rządził, tylko współrządził w koalicji z PSL. To rozróżnienie jest potrzebne, bo oznacza, że lewica nigdy nie miała w Sejmie większości, a bez niej nie można uchwalić żadnego prawa.

Na ludowców w sprawach światopoglądowych nie można było liczyć. Nie znam żadnego działacza PSL, który chciałby wchodzić w konflikt z proboszczem, o całym Kościele już nie mówiąc.

Przeczytaj koniecznie: Leszek Miller: Lenin wiecznie żywy

Do tego trzeba dodać, że podstawą obecnego stanu rzeczy jest wynegocjowany przez prawicę konkordat, który w imieniu rządu Hanny Suchockiej podpisał szef MSZ Krzysztof Skubiszewski. Nie mogło być inaczej, skoro premier Mazowiecki z pierwszą wizytą pojechał do Watykanu i od razu oświadczył, że jest gotów do rozmów o konkordacie.

Sam już nie zdążył, ale jego następcy szparko ruszyli do pracy. Konkordat został przygotowany pośpiesznie, w tajemnicy przed społeczeństwem. Umowa została podpisana przez rząd, który wcześniej utracił zaufanie Sejmu, i to na wniosek Solidarności. Był to rząd po dymisji, tuż przed wyborami parlamentarnymi, mający upoważnienie tylko do bieżącego administrowania krajem, nie zaś do podejmowania decyzji o strategicznym znaczeniu.

Podobnie było przed innymi wyborami, kiedy to prawicowa władza liczyła na poparcie Kościoła. Religię do szkół wprowadzono przed wyborami prezydenckimi, w których startował premier Mazowiecki, a ustawę o finansowaniu KUL uchwalono na krótko przed wyborami parlamentarnymi w 1991 r. Podobną gorliwość wykazał rząd premiera Buzka, który już na samym starcie ratyfikował konkordat. W czasie sejmowej debaty na ten temat SLD zgłosił wniosek o odrzucenie projektu ustawy, ale z powodów, o których napisałem wyżej, przegrał głosowanie.

Księża święcą wszystko: od kotów, do oczyszczalni ścieków

W Polsce księża są gdzie nie spojrzysz, święcą wszystko, co im się pod kropidło nawinie: domy, drogi, oczyszczalnie ścieków, psy, koty, samochody. Kapelani wojskowi są nawet tam, gdzie wojska już nie ma; są w policji, pośród strażaków i pograniczników, nawet pośród piłkarzy, mimo że gołym okiem widać, iż pacierze nie przekładają się na bramki.

Wszystkie uroczystości państwowe i lokalne odbywają się z udziałem kleru, inauguracja roku szkolnego często ma miejsce nie w szkole, lecz w kościele. To wszystko prawda, ale nie można, jak to czyni Sierakowski, obarczać odpowiedzialnością za to jedynej w Polsce formacji politycznej, która próbowała temu zjawisku się przeciwstawić. Nie istnieje żadna inicjatywa SLD, która wprowadzała regulacje prawne korzystne dla Kościoła, można zaś wskazać takie, które blokowały jego ekspansję.

Patrz też: Leszek Miller: Macierewicz pedałuje

Były okresy, kiedy politycy SLD w interesie państwa starali się utrzymać neutralność polityczną Kościoła. Tak było w okresie referendum konstytucyjnego i referendum akcesyjnego. Zwłaszcza to drugie wymagało współpracy wielu sił społecznych i politycznych, ale UE "warta była mszy". To prawda, że papież wyrażał się przychylnie o integracji europejskiej, ale w dniu referendum najdonośniej brzmiał głos wiejskiego proboszcza.

Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że gdyby wtedy lewica przegrała referendum, to zostałaby z życia politycznego wyeliminowana raz na zawsze, a w ładnym lokalu, który Sierakowski i jego "Krytyka Polityczna" otrzymali od władz miasta, nie byłoby "Nowego Wspaniałego Świata", ale delegatura Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej z Torunia. Więc niech już Sierakowski nie wybrzydza tak na swoich, było nie było, dobroczyńców z SLD.

Nasi Partnerzy polecają