Kwiatkowski nie odejdzie z funkcji szefa NIK-u bo straciłby masę pieniędzy

2015-09-29 4:00

Skompromitowany aferami prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski (44 l.) od wczoraj znów wykonuje służbowe obowiązki. Mimo licznych apeli nie zrezygnował ze stanowiska! Gdyby podał się do dymisji, to co prawda straciłby około 700 tys. zł, które zarobi do końca kadencji, ale pokazałby, że ma honor!

Po wybuchu afery Krzysztof Kwiatkowski zawiesił kierowanie Izbą i zapowiedział, że oddaje się pod ocenę Sejmu. Wtedy nikt nie sądził, że szef NIK, któremu prokuratura chce postawić zarzuty, wróci do kierowania Izbą. Ale wrócił. Impulsem do tego była czwartkowa decyzja Sejmu, który zdecydował, że w tej kadencji uchyleniem immunitetu prezesowi NIK już się nie zajmie. - Moją jedyną winą był brak asertywności - powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Kwiatkowski jako szef NIK zarabia ok. 15 tys. zł miesięcznie. Jego kadencja kończy się w 2019 r., przed następnymi wyborami do Sejmu. Gdyby teraz honorowo ustąpił, to straciłby ok. 700 tys. zł pensji, jaką dostanie w ciągu następnych czterech lat. Według Kwiatkowskiego zarzuty pod jego adresem są jak "artykuł słabego tabloidu". Zgoła odmienne wrażenie można odnieść po lekturze stenogramów rozmów ujawnionych przez portal Kulisy24.com. Jak z nich wynika, dwa lata temu Kwiatkowski ustawiał konkurs na szefa łódzkiej delegatury, by wygrał jego znajomy Przemysław Szewczyk. Unieważnił nawet pierwszy konkurs, by Szewczyk mógł w drugim otrzymać posadę dyrektora NIK w Łodzi. Po wygranym konkursie Szewczyk dzwonił do szefa NIK. - Chciałbym podziękować, panie prezesie. (.) Wszystko co najlepsze w mojej karierze zawodowej, to zawsze jest związane z tobą, Krzysztof - dziękował Szewczyk.

Zobacz: Krzysztof Kwiatkowski wraca do pracy

Polecamy: Krzysztof Kwiatkowski dał swoim robotę za 10 tysięcy złotych miesięcznie!

Najlepsze wideo: tv.se.pl