Ksiądz Tomasz Jegierski, szef fundacji SOS dla Życia, miesiąc temu publicznie oskarżył Kornela Morawieckiego, że nie chce mu oddać 96 tys. zł. Jak miało dojść do tej pożyczki? - Pod koniec 2012 r.zgłosił się do mnie współpracownik posła - wspomina ksiądz. - Powiedział, że może załatwić dla mojej fundacji dotację z banku, któremu szefował Mateusz Morawiecki, syn posła. Zgodziłem się, bo pieniądze te przydałyby się w niesieniu pomocy potrzebującym dzieciom. Jednak zaraz po tym, jak pieniądze trafiły na konto fundacji, usłyszałem, że teraz trzeba się odwdzięczyć - relacjonuje duchowny. - Nie znając szczegółów, wstępnie się zgodziłem - dodaje. Duchowny opowiada, że w siedzibie Solidarności Walczącej doszło do spotkania z Kornelem Morawieckim i jego współpracownikiem. Tam ksiądz przyniósł pieniądze. - Wprost domagano się ode mnie przekazania ich Morawieckiemu. Mówiono, żebym dał całą kwotę bez pokwitowania. Powiedziałem, że nie ma mowy. Wtedy zaproponowano mi, abym pożyczył tę sumę. Zaakceptowałem to, ale zażądałem potwierdzenia na piśmie - mówi nam ksiądz i pokazuje dokument z podpisem Kornela Morawieckiego.
Jak twierdzi ksiądz, przez wiele miesięcy prosił o zwrot długu. - Nikt nie chciał mi oddać pieniędzy. Zaczęły się dziać za to dziwne rzeczy - opowiada z przejęciem. - Doszło m.in. do spotkania z wysłannikiem posła, rzekomo w sprawie ugody. Szybko jednak się okazało, że nikt nie chce się ze mną dogadywać. Usłyszałem za to pogróżki. Mówiąc wprost: grożono mi śmiercią - zaznacza duchowny. - Zgłosiłem sprawę pożyczki do prokuratury. Ale wszystko się wlecze. A ja żyję w ciągłym strachu. Boję się, że ktoś mnie zabije! - mówi przerażony kapłan.
Co na to Kornel Morawiecki? - Ksiądz kłamie! - mówi stanowczo poseł. - Gdybym chciał pożyczyć 96 tys., to wziąłbym od syna, który wtedy zarabiał kilkaset tysięcy miesięcznie, a nie od jakiegoś duchownego - zaznacza.
Sprawa jest w prokuraturze. Śledczy sprawdzają zarówno wątek podnoszony przez księdza, jak i doniesienia Morawieckiego, że Tomasz Jegierski go szantażuje.
Kornel Morawiecki:
"Ksiądz Jegierski kłamie w sprawie pożyczki, a sprawa tych kłamstw jest już w prokuraturze. Ten niby dokument, potwierdzenie, którym on dysponuje, nie wiem, jak się u niego znalazł. Przypuszczam, że może kłamać, bo chce uderzyć w mojego syna, jakaś siła za nim stoi. Gdybym chciał pożyczyć od kogoś 96 tysięcy złotych, to wziąłbym od syna, który zarabiał wtedy kilkaset tysięcy miesięcznie, a nie od jakiegoś księdza"