- 10 grudnia w Lublinie, około godziny 20:00, radny Lublina Konrad Wcisło został potrącony na oznakowanym przejściu dla pieszych przez kierowcę Toyoty.
- Kierowca, który potrącił radnego, odjechał z miejsca zdarzenia, ale został szybko zatrzymany przez policję; był trzeźwy.
- Matka poszkodowanego, europosłanka Marta Wcisło, dowiedziała się o wypadku od synowej i przeżyła trudne chwile, będąc w tym czasie w Brukseli.
- Konrad Wcisło jest potłuczony, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Przypomnijmy, że kilka dni temu (10 grudnia), do groźnie wyglądającego wypadku doszło w Lublinie przy Alei Spółdzielczości Pracy. Był wieczór, około 20:00, gdy 37-letni mężczyzna został potrącony na oznakowanym przejściu dla pieszych przez kierującego samochodem marki Toyota.
Kierowca prowadzący auto nie zatrzymał się, nie pomógł poszkodowanemu, tylko odjechał! Na szczęście szybko został namierzony i zatrzymany przez policjantów, wiadomo, że był trzeźwy. Potrącony przez kierowcę osobówki 37-latek zaś trafił do szpitala. Szybko okazało się, że to radny Lublina, Konrad Wcisło, prywatnie syn znanej europosłanki Koalicji Obywatelskiej, Marty Wcisło.
W rozmowie z "Super Expressem" polityczka nie kryła, że gdy dowiedziała się o wypadku syna, przeżyła koszmar! Jak przyznała, o zdarzeniu dowiedziała sie od swojej synowej:
To zdarzenie mogło skończyć się tragedią! Jako matka przeżyłam najdłuższe minuty w swoim życiu. Telefon, który dostałam od synowej, będącej w dziewiątym miesiącu ciąży, był najgorszym jaki kiedykolwiek odebrałam. Byłam daleko, bo w Brukseli i nie mogłam porozmawiać z synem. Świat na chwilę mi się zatrzymał. Kilka sekund nieuwagi czy brawury młodego kierowcy, który nawet się nie zatrzymał, nie udzieli pomocy mogło odebrać mi dziecko, a mojej 2-letniej wnuczce ojca. Po tym wszystkim wsiadłam do samolotu aby być z nimi, nie życzę nikomu takich przeżyć- opowiada nam o dramatycznych chwilach Marta Wcisło.
Wiadomo, że syn europosłanki KO jest mocno potłuczony i będzie jeszcze przechodził badania, ale wszystko wskazuje na to, że nie stało mu się nic poważnego.