W zeszłym tygodniu rząd upublicznił uchwałę, która zakazuje ministrom wystąpień przeciwko premierowi. „Każdy członek rządu reprezentuje w swoich wystąpieniach stanowisko zgodne z ustaleniami przyjętymi przez rząd i nie może być publicznie kwestionowane” – czytamy w uchwale. Miała ona „zakneblować” Ziobrę, który publicznie wytykał Morawieckiemu „popełnianie historycznych błędów” w relacjach z UE czy twierdził, że „wraz z odejściem Beaty Szydło skończyło się zielone światło dla zmian w sądownictwie”.
Mimo uchwały walka między premierem a Ziobrą trwa w najlepsze. – Twierdzenia o utracie suwerenności na skutek braku zrealizowania reformy wymiaru sprawiedliwości można włożyć między bajki, (…) żałuję, że do tej pory tak niewiele udało się Ministerstwu Sprawiedliwości wykonać – atakował w ubiegłym tygodniu Morawiecki, co Ziobro skomentował jako... „przyznanie się do błędu premiera”.
Tymczasem kierownictwo PiS nie zamierza wyciągać wobec Ziobry konsekwencji. – Minister znany jest ze swoich niestandardowych wypowiedzi pod adresem spraw, w których stara się odróżnić od PiS. Ta wypowiedź (o błędzie premiera – red.) do tych należy – tłumaczy „SE” szef klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki (73 l.).
Konflikt w rządzie. Tak na to patrzy Kaczyński "Prezes zrozumiał, że..."
Skąd przyzwolenie PiS na konflikt w rządzie? – Prezes zrozumiał, że może wykorzystywać Ziobrę do utrzymania przy PiS elektoratu eurosceptyków i konserwatystów. Prezes nie lubi też, jak za dużo władzy jest w rękach jednej osoby – tłumaczy nam osoba z kierownictwa PiS.
Napięte relacje w rządzie. Politolog komentuje
Profesor Antoni Dudek (56 l.) nie wyklucza, że wykalkulowane manipulowanie konfliktem Ziobro–Morawiecki przez Kaczyńskiego jest prawdopodobne. – W rządzie jest atmosfera wiecznego konfliktu, który obu panów wyczerpuje energetycznie i sprawia, że żaden z nich tak bardzo nie urośnie. Ziobro może zebrać kilka procent skrajniejszych wyborców prawdziwych „ideałów prawicy”. Zobaczymy, czy w przyszłym roku na liście PiS znajdzie się miejsce dla Ziobry i jego kliki – dodaje politolog.