Poseł Michał Szczerba wszedł na sejmową mównicę zaopatrzony w dwa pliki dokumentów: prezydenckie projekt ustawy o SN i ustawę o KRS. Zaczął swoje płomienne wystąpienie ostro: - Szanowni Państwo, wiecie, czym są te dwa projekty? Wiecie czym są te dwa projekty? Bujda na resorach! Bujda na resorach. One zostały całkowicie przerobione i my nad nimi nie będziemy pracować. To są dwa projekty bujda na resorach! - mówił wymachując kartkami. Po czym zamaszyście, teatralnym gestem rzucił dokumenty na podłogę! Chciał rozsypać je w kierunku ław Prawa i Sprawiedliwości, ale przez przypadek trafił w panią protokolantkę.
Takie zachowanie kolegi parlamentarzysty nie spodobało się wicemarszałek Małgorzacie Kidawie-Błońskiej z Platformy Obywatelskiej, która prowadziła posiedzenie. Wicemarszałek zareagowała natychmiast: - Panie pośle, proszę podnieść te dokumenty! Proszę nie rzucać papierów na podłogę! Zanim pan skończy wystąpienie proszę podnieść te papiery - mówiła stanowczo do posła. W końcu, Szczerba schylił się i pozbierał rozrzucone kartki. Z sali od razu podniosły się głosy, że Szczerba powinien przeprosić panią, w którą trafiły kartki.
Zobacz też: CYRK na komisji sejmowej. Kobieta wołała, że jest MATKĄ BOSKĄ [WIDEO]
Do kompromitującego zachowania posła Szczerby odniósł się szef klubu PO Sławomir Neumann. Przyznał, że partia zajmie się sprawą: - To nie licuje z powagą Sejmu. Będę rozmawiał. O poważnych rzeczach rozmawiamy, trzeba poważnie traktować tą sprawę. Zamach na sąd to jest poważna rzecz, to nie jest czas na jakieś tanie gadżeciarstwo - czytamy na rmf24.pl. Występ posła skomentował też w czwartek rano szef PO Grzegorz Schetyna w rozmowie w TVN24. Powiedział, że prezydium klubu zajmie się sprawą, ale że był to incydent, który uznaje za zamknięty. Przeprosił jednak za zachowanie swojego posła: - Ale przeprosił: i poseł Szczerba, i przewodniczący Neumann. Ja także przepraszam za takie emocje, które czasami wyrywają się i dają swój kontekst politycznej debacie. Sprawa jest zamknięta i bierzemy to na siebie, mówimy o tym głośno - przyznał.
A tak wyglądała cała sytuacja: